sobota, 25 października 2014

Samotność

Tak, ten wkurzający, drażniący, szeleszczący w uszach brak - nie znika. Wydawałoby się, że jak już się z kimś zamieszka, weźmie ślub, a dodatkowo, jak się taką osobę kocha z wzajemnością, to już o samotności nie ma mowy.

A ona jednak jest. Tylko trochę inaczej. Są samotności różne... pisał mój ulubiony ks. Twardowski. Ta, którą mam na myśli nie odnosi się do nieobecności, ani do tęsknoty, tylko do niezrozumienia. Kiedy ta twoja najbliższa, najukochańsza osoba próbuje, jak może, ale nie rozumie... to jest samotność. Można tylko przyjąć - on, ona ma inaczej - jak? - nie wiem, ale się z tym zgadzam. Wtedy jeszcze jest dobrze. Bo przecież można odrzucić, "co ty tam wiesz?", "jak możesz tak myśleć?", "to jest bez sensu!". Wtedy jest samotność  - wielka.

Ta taka zwyczajna - będzie zawsze. Chcąc nie chcąc, różnimy się, to nie tylko kwestia płci. Moje myśli błądzą czasem takimi drogami, gdzie nikt przejść nie potrafi. I moje nie zawsze są w stanie twoje myśli dosięgnąć. Doświadczenia są nieprzekazywalne do końca, poznanie niepełne. Dlatego czasem czuję się sama. Czy słusznie?

1 komentarz: