piątek, 31 października 2014

Bożena

Bożena - imię starosłowiańskie, składa się z dwóch członów: Bóg + końcówka spieszczająca, zdrobnienie. Tak jak mówimy o córeczkach: tatusiowa, albo od imion: mariuszkowa, michałowa, jackowa. To imię na dzisiejszy można jakby przetłumaczyć: Boża, córeczka Boga. 

A jeśli masz tak niewiele, to co mi dasz? Twój pokój, to nie Twój pokój, bo nigdy niemal nie jesteś tu sama. Nawet jak wszyscy wyszli, to zawsze są otwarte drzwi. Pieniądze masz, bo ktoś Ci wyciągnął z banku. Ubrania nosisz, bo ktoś inny Ci je kupił, albo dostałaś w spadku po tej, która odeszła. Twoje też ktoś odziedziczy, nie bój się. No to co jeszcze możesz mieć? Łóżko? Zapomnij. Dwa razy dziennie przychodzi ktoś i je przewraca na nice. A co? Ścieli.

Czy może swoje ciało masz? Cóż, jeśli Cię nie słucha... Torebka leży tuż obok Ciebie, na łóżku. Wyciągasz po nią prawą rękę. Pierwsze podejście - nie trafiasz. Bierzesz większy zamach - ręka ląduje obok. Pomagasz sobie lewą ręką, przesuwasz nią dłoń. Zamek... uff... Teraz tylko kilka minut, żeby otworzyć, bo palce są słabe. "Daj, ja to zrobię." mówię w końcu niecierpliwie.

Przychodzę do Ciebie brać. Chcę się nachapać aż do rozpuku. Dawaj mi, ile tylko możesz, bo jutro już będzie mi brakować.

A więc mów, jak tylko Ty potrafisz. Mów z przejęciem o drobiazgach, opowiadaj o tym, co Cię poruszyło, choćby i kilka lat temu. Podkreślaj kilkakrotnie jedną a tą samą dobroć ludzką. Przypomnij, co u papieża i znajomych biskupów. Mów. Potrzeba mi tego, bo brakuje mi cierpliwości. Wychodząc od Ciebie mam jej trzy tony więcej.

Potem zadbaj o siebie, proszę. Upomnij mnie, jeśli nie umyję dla Ciebie kilka razy wanny. Wyślij mnie po rzeczy, których zapomniałam. Poproś, bym trzy razy wypłukała Twoje włosy. A potem zrób to jeszcze raz. Przypomnij, że jeszcze szampon, jeszcze paznokcie, jeszcze włosy zapleść... Kieruj mną, bo nie mam pokory. Zadbaj o siebie, żebym się nauczyła dbać o potrzeby inne niż moje.

A na koniec, jak już klapnę zmęczona przy Twoim łóżku, powiedz, jak bardzo mnie lubisz. Przeproś, za słowa, które mogły mnie urazić. Jeszcze ani razu Ci się to nie udało, tzn. urażanie, musisz się bardziej postarać. Ale przeproś, bo inaczej będę się bać, że to nie ty, albo, że zaczyna się u Ciebie demencja. Zawsze przepraszasz, jakbyś nie mogła znieść myśli, że kogoś urazisz. I jeszcze raz powiedz mi coś miłego. Przytul mnie na wpół bezwładnymi rękami. Pozdrów moich najbliższych. Na koniec zapytaj nieśmiało, czy jeszcze przyjdę kiedyś... I znów zrobi mi się głupio, że tak mało Ci dałam w zamian za ogrom Twojej wdzięczności.

Wychodzę. Już więcej nie udźwignę. A już na korytarzu idzie do mnie duża Rysia, jak niezgrabne dziecko. Na wierzch dorzuca pomalowany przez siebie obrazek. Dochodzę do drzwi... słyszę za sobą szuranie, jakby ktoś biegł, a nie mógł ze względu na jakby spętane nogi, pochylone w garbie plecy, wiek... Nie odwracam się, naciskam przycisk do otwierania drzwi. Dogania mnie w końcu Hela: "Tamten trzeba nacisnąć" - pokazuje na drugi  - "ten nie działa". Idę... bo przecież jeszcze Marcia może do mnie podjechać wózkiem, może Dorota mnie dogoni na swoim i zamiast dzień dobry rzuci "Jesteś wspaniałym człowiekiem", może pani Jadzia pokiwa nade mną głową, niby zła, że jej nie odwiedzam, a potem da mi ciastka z serem... pan Marcin zaprosi mnie na randkę i tańce, choć nogi ma bezwładne... A ilu z nich nie podejdzie, bo nie może, ale jak się przy nich tylko usiądzie, to uważajcie, bo nic nie robią, tylko obdarowują... Chodzę brać do Domu Pomocy Społecznej. Naprawdę można wynieść wiele.

1 komentarz:

  1. Siostra, ech... pięknie to napisałaś. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się z Tobą wybrać do Bożenki.
    P.

    OdpowiedzUsuń