sobota, 23 sierpnia 2014

Powój

Powój wspina się górą płotu. Jest gęsty i ciężki. Płot, zwykła czarna siatka, wygięty bardzo, zmęczony. Powój zajął wszystkie oczka, rozpoczyna więc ekspansję. Wyciąga przed siebie gałązki, szuka... Przecież nie wie, że przed nim jest przepaść - droga, dla niego nie do przeskoczenia.

***
Dobrze mi bez internetu. Ciężko się będzie przestawić.


sobota, 16 sierpnia 2014

Warszawa

Jestem w stolicy. Nic mnie tu nie zjadło. <zdziwienie>

Ps: Pora zacząć odliczanie.To dla Ciebie s.P.:
365... 364...
A dla mnie:
36... 35....
Dla uczniów:
23... 22...
Dla nauczycieli:
10... 9...
Dla pewnego dzieciątka (chociaż kto to wie):
5...4...
i ogólnie dla szczęśliwych:
teraz... teraz... teraz...

sobota, 9 sierpnia 2014

Ojciec

Co można robić z ojcem? Z naszej strony współdziałanie zaczyna się, gdy w końcu wypowiemy słowo: "tata". A niech ma.
Ale w życiu dorosłym? Odpowiedź jest oczywista, niezależna od okoliczności; z ojcem prowadzi się spory światopoglądowe. Rano, wieczór, we dnie w nocy. Zawsze.
Jednak ani ja, ani mój tato, nie lubimy tej monotonii. Czasem zmieniamy repertuar. Przechodzimy na śpiew.

Śpiewam z ojcem. Co się dziwisz?

Najczęściej w samochodzie. Wybór tego miejsca ma dwojaką korzyść. Po pierwsze: dostępny sprzęt grający. Żadne z nas nie jest muzycznym orłem, więc korzystamy z towarzyszącej linii melodycznej. Po drugie: nikt nie woła, że przeszkadzamy.

Są wakacje, niech więc będą szanty. Piosenki o morzu, ludziach morza i ich tęsknocie. Jasne, o hiszpańskich dziewczynach też. Proste tęskonty przecież mają nielichy wpływ na życie. Ale dziś nie będzie wesoło, o nie, za to egzystencjalnie. Szanty z metafizyką? Proszę bardzo.

Przepłynąłeś już setki mil, 
Co dzień ten sam zmierzch, ten sam świt, 
Gdzieś na niebie ptak, płyniesz znów pod wiatr, 
Pytasz, jest to miejsce moje albo nie? x2

Pierwsze dwie linijki ciągniemy każdy na swojej oktawie. Tato obniża, ja podwyższam. Autor muzyki wybitnie się do nas nie dostosował. Do drugich dwóch linijek nasze głosy się schodzą.

Noce mają w sobie tyle gwiazd, 
Która twoja? Czy ci daje znak? 
Tylko ty tu sam, wokół tysiąc fal, 
Pytasz, jest to miejsce moje albo nie? x2 

Pytamy głośno, bo oboje tę piosenkę lubimy.

Przepłynąłem już setki mil, 
W moich oczach tylko morza blask, 
Bo to morze jest moim domem dziś, 
Bo to morze to jest wszystko, co dziś mam. 

A tą zwrotkę oboje obniżamy. Tyle, że tato podwójnie. 

Gdzie nie spojrzę, tam bezkres wód, 
Gdzieś w oddali jest nieznany brzeg,
Gdy wyłoni się znów poczuje lęk,
Czy to miejsce moje jest albo nie? x2

Pola wokół wsi pełne zbóż,
W lasach zwierz, a w miastach ludzi tłum,
Tylko w sercu gdzieś czuję ten sam zew, 
Że to morze moje jest, a nie brzeg. x2

Będzie lepiej gdy wypłynę znów,
I poczuje bezmiar twoich wód,
Morze, ja to wiem, ty ukoisz lęk, 
Zanim znów zobaczę jakiś nowy brzeg.

Morze, ja to wiem, ty ukoisz lęk,
Zanim znów zobaczysz jakiś nowy brzeg.
(Ryczące 20, Moje morze)

Na koniec gubimy się z zakończeniem, bo zespół bardzo zwalnia. A nam się śpieszy.

https://www.youtube.com/watch?v=tJovzwrEDF0
Nie, spoko. To nie my.

piątek, 8 sierpnia 2014

Wakacje

Między urzędem, a plebanią. Niosąc szklanki od babci i sztućce z marketu na T. Myśląc o sukience, balonikach, obrusach i kwiatach na stoły jednocześnie. Licząc gości, gości poniżej 10. roku życia, poniżej 5. i jeszcze linijki w CV. Busem, autobusem, samochodem, rowerem, głównie piechotą...

Obserwuje się, że obecność osób szykujących dużą imprezę typu ślub, spontanicznie budzi pozytywne odczucia typu współczucie. Prowadzą one do charakterystycznych działań pomocowych. Ze względu na ich  dużą liczbę, podzielono je na grupy:
a) transportowe, np. podwożenie z i na dworce, udostępnianie samochodów własnych,
b) ratunkowe, np. wyszkukiwanie "na już" dostępnych dróg wyjścia z miasta ogarniętego paraliżem komunikacyjnym, uspokajanie pewnej osoby z komitetu organizacyjnego będącej w stanie rozpaczy (gdy przeprowadzka, egzamin magisterski i wręczanie zaproszeń zbiegły się w jednym tygodniu),
c) emocjonalne, np. wspieranie, wysłuchiwanie, rozjaśnianie , towarzyszenie, rozśmieszanie, przytulanie; najważniejsze -  przypominanie, że na weselu świat się nie kończy (i jest jeszcze jakaś inna rzeczywistość poza dostępnością parkingu w okolicy kościoła),
d) organizacyjne, np. dostarczanie ludzi, znajdowanie rozwiązań, branie na siebie, telefonowanie lub grzebanie w necie, szacowanie ilości ludzi w lokalu...
e) wykonawcze, np. wycinanie zaproszeń, noszenie pudeł, pożyczanie teczek, próbowanie fryzur,
f) finansowe - po prostu płacenie,
g) ułatwianie życia poprzez szybkie i ugodowe załatwianie formalności,
h) podtrzymujące, np. pilnowanie, by wyżej wspomniana osoba z komitetu organizacyjnego zjadła śniadanie (przez pół roku, co dnia),
i) duchowe.

A tą listę mam z praktyki dzięki Wam, Którzy Pomagacie. Tylko tym sposobem moje wakacje nie kończą się na zabieganiu, zmęczeniu i rozstroju emocjonalnym.
Mam czas. Na książkę i film, gitarę, wycieczkę w "góry", adorację u jezuitów, posiedzenie przy kawie, wyspanie się, plotkowanie przez telefon. Leżenie w parku i nie tylko.

Zaobserwowano również, że nowość i wyjątkowość sytuacji typu ślub może budzić u osób zaangażowanych w organizację zakłopotanie, zagubienie i inne negatywne uczucia. A one mogą prowadzić do negatywnych działań. Ale nie będziemy ich analizować, wszak mamy wakacje:)