środa, 8 października 2014

Joanna

Joanna - żeńska forma imienia Jan 
Jan  znaczy Bóg jest łaskawy. Jakim cudem trzy słowa w trzech literach? Tak naprawdę nasz Jan to hebrajski Johannan. Teraz widać wyraźniej podobieństwo z żeńską wersją.

O tym, czy Bóg jest łaskawy można polemizować długo. Dziś nie mam ochoty na dyskusje, więc napiszę o kobiecie bardzo mi bliskiej, pomimo tego, że zmarła jakieś 400 lat temu. Towarzyszy mi, bo moja mama wybrała ją za patronkę dla mnie (innymi słowy - drugie imię mam po niej). To:

św. Joanna Franciszka de Chantal
Jak nazwisko wskazuje - pochodzi z Francji. W swoim życiu zdążyła obstawić kilka powołań. Najpierw w wieku 20 lat wyszła za mąż. Miała 6 dzieci. Niestety, 9 lat po ślubie jej mąż umiera, zastrzelony przez przypadek na polowaniu.
Joanna tuła się z dziećmi po domach rodziny. Dostaje kiepskiego kierownika duchowego, który każe jej robić zrypane rzeczy. Dopiero gdy spotyka św. Franciszka (Salezego, nie tego od franciszkanów, tylko innego), on ją jakoś duchowo prostuje. Zaprzyjaźnili się ze sobą (generalnie nie wierzę w przyjaźń damsko-męską, ale wyjątkowo jest możliwa między świętymi:)).
Ta relacja pomaga rozwinąć kolejne powołanie w życiu Joanny. Pragnie ona założyć zgromadzenie, zakon żeński. Ale w formie, jaka na owe czasy, jest rewolucyjna. Ma to być zgromadzenie otwarte - mniszki nie są zamknięte za klauzurą, ale prowadzą działalność wśród ludzi.
Niestety, społeczeństwo na widok zakonnic na ulicy zareagowało jak my na widok nagiego na rynku. Zrobiło się mało pobożne zamieszanie. Siostry musiały powrócić do kontemplacyjnego stylu życia.

Wydaje się - lipa. Myślę jednak o tych sytuacjach, gdy, rzeczywiście, nie wyszło nam, ale, dzięki naszej odwadze, inne osoby miały siłę do działania. Czasem rzucony pomysł... i odrzucony... zakiełkuje jakiś czas później. Może ja mam tylko spróbować, a ktoś inny pociągnie to dalej.

Ale do tego potrzeba mega pokory.

Mniszka klauzurowa... wydaje się, że wiedzie spokojne, pozbawione fajerwerków życie.  A Joanna nie potrafi usiedzieć:) Angażuje się na maxa w inną relację, tą którą żyła od początku, choć była z mężem, dziećmi, przyjacielem Franciszkiem. Teraz wreszcie ma na nią czas...  Tak zachęca, by nawiązać relację z Tym, który jest dla niej wszystkim:

Zanurzcie się w tym oceanie świętości,
w nieskończonej czystości, 
a stanie się to grą, w której gubiąc wygrywa się.


Taką mam patronkę. Babeczkę od związków, przyjaźni, macierzyństwa i świętości. Taką, że choć jej nie wyszło, to przecież poszła dalej.  I się nie przejmuje tym, co myślą o niej inni. Dogaduje się z płcią przeciwną. Ma siłę, żeby odpuścić swoje pomysły... A relacja z Bogiem to dla niej nie żadne nudy, a wspaniała gra...  Nie no, uwielbiam ją:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz