„Czy
przebieranie się w Helloween to grzech?” takim pytaniem mogą zaskoczyć nas
nasze pociechy. Z jednej strony wraz ze zbliżającym się końcem października
możemy usłyszeć przestrogi katechetów i księży (zwłaszcza egzorcystów) przed
świętowaniem tego dnia. A z drugiej strony stoi nasze dziecko w niewinnym
stroju duszka albo kowboja – co może być w tym groźnego?
Skąd się wzięło
Halloween?
Na początek trochę historii. Oczywiście,
zwyczaj przebierania się w połowie jesieni nie ma nic wspólnego z naszą słowiańską
przeszłością. Prawdopodobnie pojawił się on u ludów celtyckich. Pod koniec okresu żniw świętowano dzień boga
Samhein (wg niektórych opracowań był to bóg śmierci). Ludzie wierzyli, że
właśnie wtedy dusze ludzi zmarłych i jeszcze nienarodzonych wracają na ziemię.
Aby nie „zamieszkały” na stałe wśród żywych, wygaszano w domu światła – by
wyglądał na niegościnny. Poza tym wynoszono na zewnątrz jedzenie dla dusz i przebierano się w najgorsze ubrania.
Chrześcijańskie
korzenie Halloween
Nie, to nie pomyłka. W
średniowieczu również chrześcijanie praktykowali zwyczaje związane ze świętem
zmarłych. Niektóre z nich mogą się wydawać nam skrajnie naiwne, jednak
odpowiadały stanowi wiedzy i kulturze tamtej epoki. Wynoszono więc jedzenie na
cmentarze, wierząc, że zmarli mogą się w ten sposób posilić. Zapalano ognie na
rozstajnych drogach, które miały wskazywać drogę do nieba duszom zabłąkanym.
Oczywiście, modlono się za zmarłych i proszono o to innych, np. żebraków, dając
im w zamian hojną jałmużnę. Jak można zauważyć, zwyczaje te i praktyki miały na
celu pomoc duszom, a nie ich przywoływanie. W żaden też sposób nie
zwracano się do dusz uznawanych za potępione.
Współczesny show
Po okresie średniowiecza powyższe
zwyczaje stopniowo zanikały. Utrwaliło się jedynie palenie świeczek – czy to na
grobach, czy w oknach, w celu upamiętnienia bliskich. Pozostała również
modlitwa za zmarłych. Skąd zatem wzięło się Halloween, jakie obserwujemy współcześnie
w krajach anglosaskich; straszne stroje, dekorowanie domów, zbieranie cukierków?
Święto odrodziło się w takiej
formie dzięki paradzie mieszkańców miasta Anoka w USA, poprzebieranych w
zabawne stroje (31.10.1920 r.). Wydarzenie to zostało powtórzone w następnych
latach, następnie rozprzestrzeniło się na całe terytorium Stanów Zjednoczonych
i innych krajów kultury anglosaskiej.
31. października w USA mało które
dziecko jest w domu. W strojach zwierzątek, bohaterów kreskówek i różnej maści
potworów krążą od drzwi do drzwi, zbierając słodycze. Odwiedzają zwłaszcza te
domy, które są bogato przystrojone na tą okoliczność. Często grupę przebranych
maluchów nadzoruje osoba dorosła. Młodsze nastolatki chodzą już same. Starsze
bawią się na specjalnie zaplanowanych na ten dzień imprezach. Dorośli również
się bawią, zwykle w gronie rodzinnym, gdyż ktoś musi wręczać cukierki J
Brzydota, świat Zła i
niebezpieczne zabawy
Widząc powyższy, sielski obrazek
amerykańskiej prowincji, zaczynamy się zastanawiać: to właściwie co jest nie
tak?
Po pierwsze: domy rzadko są
przystrojone w jesienne liście i Kubusia Puchatka trzymającego dynię. „Zdobią”
je potwory, kukły martwych, okaleczonych ludzi, czaszki, sztuczne groby, z
których wysuwają się fragmenty ciał… Ludzie swoje domy po prostu oszpecają. Nie
wiadomo, czy śmiać się, czy płakać.
Po drugie: wśród przebrań
dziecięcych oczywiście można znaleźć zwierzątka i królewny, ale niestety,
dzieci przebierają się też za postacie demoniczne. Z diabłami i demonami
najmłodsi nie powinni się identyfikować w żaden sposób!
Po trzecie: Halloween często
towarzyszą zabawy, które mogą być potencjalnie niebezpieczne. Włoski
publicysta, Carlo Climati (autor
analiz i podręczników na temat dzieci i młodzieży) pisze, że zabawy te lansują „błędne
pojęcie fantazji, zbliżając młodych ludzi do okultyzmu, magii i zabobonów”.
Np. podczas wróżb – kogo dziecko pyta o swoją przyszłość? Przecież nie Pana
Boga. Ale idźmy krok dalej: może nie w szkole, ale na prywatnych imprezach
dochodzi do wywoływania duchów. A to już praktyka bardzo niebezpieczna. Egzorcyści
jednym głosem twierdzą, że otwiera ona szeroko drzwi na działanie złych duchów
w naszym życiu.
Kto jeszcze
„świętuje”?
Niestety, Halloween przypadło do
gustu grupom, z którym chrześcijanie nie powinni mieć nic wspólnego. To
neopoganie (np. ruch Wicca; związany z czczeniem pogańskich bóstw) i sataniści.
Osoby, którym udało się opuścić krąg wyznawców satanizmu, w licznych
świadectwach potwierdzają, że Halloween to czas odrażających rytuałów, m.in.
składania ofiar (nie tylko ze zwierząt).
Nie dziwi zatem fakt, że w
okolicach 31. października notuje się wzmożoną aktywność sekt. Rekrutowanie
nowych członków przychodzi tym łatwiej, że klimat powstający wokół Halloween
„oswaja” ze złem, ciemnością i śmiercią. Dlatego też egzorcyści (m.in. ks. Jan
Kaczmarek, ks. Sławomir Płusa, również Dominikański Ośrodek Informacji o Nowych
Ruchach Religijnych i Sektach) ostrzegają przed świętowaniem tego dnia w
„amerykański” sposób. Na szczęście możemy rozważyć alternatywną propozycję.
Oczywiście, nie jest to zamknięcie domu na cztery spusty i wyrzucenie dyni
przez okno.
Świętych obcowanie
Jedną z podstawowych prawd wiary
chrześcijan, wyznawaną co niedzielę na mszy św., jest „świętych obcowanie”.
Wierzymy, że wśród nas w jakiś sposób przebywają osoby zmarłe, już zbawione.
Zdarza się, że mamy szczególne nabożeństwo do któregoś świętego; modlimy się za
jego wstawiennictwem, doświadczamy jego pomocy w różnych sprawach. Czasem takim
pośrednikiem z niebem jest nasz jakiś zmarły członek rodziny.
Czy nie lepiej koncentrować się
na duszach zbawionych, czyli osobach nam bliskich, towarzyszących w codziennym
życiu, zamiast na duszach potępionych i pozostałej brzydocie komercyjnych
gadżetów?
Święty uśmiechnięty
Od kilku lat słyszymy o nowej
inicjatywie, czyli pochodach świętych. Dzieci
przebierają się wtedy za swoich patronów lub ulubionych świętych (wbrew
pozorom, nie musi to być pochód małych księży i zakonnic – wystarczy poszukać,
np. bł. Piotra Frassatti często można
było spotkać w górach, w stroju narciarza, a św. Bernard z Corleone był
sycylijskim mistrzem szpady). Takim korowodom mogą towarzyszyć bale, zabawy, poczęstunki
(zamiast zbierania słodyczy po domach). Warto zaproponować taką inicjatywę w
szkole.
Z kolei w Katolickiej Szkole
Podstawowej im. św. Jadwigi, działającej przy naszej parafii, pod koniec
października odbywa się „Dzień Patronów Klasowych”. W zeszłym roku wydarzeniu
temu towarzyszyło spotkanie z gościem oraz konkursy: wiedzy i plastyczny.
Dzieci uczestniczyły też we mszy św.
A my, dorośli? Nie zapominajmy o
kultywowaniu zwyczaju, którego korzenie sięgają wczesnego chrześcijaństwa na
naszych ziemiach - zapalmy świeczki na grobach bliskich i pomódlmy się, by
szybko dołączyli do korowodu świętych w niebie.