czwartek, 26 lutego 2015

Dno serca

To naprawdę dobra konferencja Pawlukiewicza. Jeśli chcesz, posłuchaj.

Opowiada o sercu, jednak niezbyt o związkach. Tak, też o uczuciach, ale bardziej o tym, co nas motywuje, co sprawia, że podejmujemy takie a nie inne decyzje. Także o tym, skąd bierze się siła do wstawania o 4. rano i dlaczego czasem sami siebie zaskakujemy. Konferencja dobra, mocna, pełna życiowych przykładów, konkretna, ale... zmusza do myślenia.

Także o tym, kim naprawdę jesteś. I jeszcze o takiej relacji z Bogiem, o jakiej (zakład?), jeszcze nie słyszałaś. Jeśli chcesz, posłuchaj. Proszę, jak zaczniesz, to do końca, nie zrażaj się (trwa 45 min.). Posłuchaj, ale tylko jeżeli chcesz:

https://www.youtube.com/watch?v=9BOUZQGJXXY

wtorek, 24 lutego 2015

Eksperyment myślowy

Będziemy sobie wyobrażać dość trudną rzeczywistość, więc jeśli jesteś osobą wyjątkowo podatną na sugestię... - będzie Ci wyjątkowo łatwo wejść w ten eksperyment:)

Wyobraź sobie, że dopadła Cię choroba, która bardzo pozbawia sił. Nie zagraża Twojemu życiu, jest szansa, że szybko Ci przejdzie, więc się nie boisz. Masz też wsparcie Twoich bliskich, którzy się Tobą opiekują. Jest to konieczne, bo Twoja choroba sprawia, że nie masz niemal w ogóle na nic siły. Ok, jesteś w stanie sama przejść się do toalety, zjeść śniadanie i wziąć prysznic, ale to tak Cię męczy, że zaraz potem musisz się położyć. Generalnie większość dnia przesypiasz. Nie możesz czytać książek, nie możesz słuchać jakiejś mądrzejszej konferencji - raczej albo śpisz, albo tylko leżysz -  zasypiając, czasem obejrzysz jakiś film.
I wyobraź sobie, że podczas całego dnia udaje Ci się zebrać pełnię sił tylko na PÓŁ GODZINY. Na co je poświęcisz? Możesz robić wszystko to, co robisz normalnie, choć miej świadomość, że przedtem musisz się porządnie zmobilizować, a po tym czasie będziesz musiała kilka godzin odpoczywać. Co zrobisz przez te pół godziny? Co jest dla Ciebie ważne?

środa, 18 lutego 2015

o niebie

- Aniu, chodź tu na kanapę, muszę z Tobą porozmawiać.
- O czym chcesz ze mną porozmawiać, mamo?
- Aniu wiesz, że dziadek chorował i był w szpitalu. Teraz, no... zmarł. Jak pójdziemy do babci, to już go tam, w domu babci, nie będzie. Tam będzie tylko babcia i czasem ciocia Karolina. A dziadka będziemy odwiedzać teraz na cmentarzu, tak jak chodzimy do dziadka Jurka.
- Aha. To nie będzie dziadka u babci?
- Nie będzie.
- To on umarł?
- Tak.
- I był w szpitalu?
- Tak.
- A teraz nie jest w szpitalu?
- Nie jest.
- I nie jest chory?
- ... nie.
- I już go nic nie boli? 
- Nie... nic go nie boli.
- Aha. 

Zdumiewam się dzieckiem (rozmowa autentyczna, tylko imiona oczywiście zmienione). Nikt jej wcześniej nie powiedział, jak wygląda śmierć. Skąd jej przyszło do głowy, żeby zapytać o chorobę, o cierpienie? Jak skojarzyła, że po śmierci może nic nie boleć? 

Pewna matka odseparowała dziecko od religii, od jakichkolwiek jej przejawów. Gdy miało ok. 7 lat weszła wieczorem do jego pokoju i zastała syna na klęczkach. Co robił? Otóż modlił się do księżyca:)

Mam wrażenie, że odrzucenie Boga (w jakiejkolwiek formie) jest wbrew naturze.

wtorek, 17 lutego 2015

o chorości

Chorość może być różna. W różnych miejscach może napaść. W windzie (po kichu), w łóżku (po ziewie), w kościele (jak ktoś, kto podaje na "znak", rąk nie umyje) i przy bankomacie (na widok zawartości konta - a to nawet zawał). I jeszcze w wielu innych miejscach i chwilach chorość napada. A jak już dopadnie, tak nie popuszcza, udaje, że jest silniejsza. Kiedy my się temu poddamy, to taka jest. A kiedy jej nie damy się omamić i jej nakopiemy, wtedy idzie za siódmą górę i rozstajne drogi.

Jak i czym nakopać chorości to sprawa fundamentalna, można by rzec: podstawowa. Wiadomym jest, że samo pozostawanie w wiedzy o czyimś mamieniu tudzież kłamstwie, nie zmienia nic. Bo co z tego, że w sercu noszę jakąś myśl - póki ona we mnie, to poza mną jej nie ma. A jak jej nie ma, to nic się nie zmienia. Ale było o chorości. Ergo czyli tudzież: nie wystarczy wiedzieć, że chorość jest tak naprawdę słabiutka - trzeba jej to udowodnić.

Czym więc chorości udowodnić, ano:
- czosnkiem nacieranym w grzankę, to jest chleb,
- cytryną wyciskaną w herbatę, nie daj żeby wrzącą, a miód ku temu w wielkiej obfitości,
- miętą, co ją trzeba nakapać do garnuszka z wrzącą wodą. (To tak pamiętaj, a nie pomyl, że woda to nie herbata.) A potem weź ręcznik, głowę do tego garnuszka wraź, to jest włóż; dlatego garnuszek musi być większy, no chyba, że masz małą głowę; i ręcznikiem przykryj. I wdychaj. Czy działa? Nie wiem, tato zawsze mówił, że tak. Ale może po prostu chciał mieć na chwilę święty spokój.
- zdarza się mówić, że mleko z czosnkiem i miodem jest na chorość dobre. Może być tak, ale gdy chorość jest bez kataru. Wiadomym jest, że mleko zagęszcza flegmę, to jest katar też. To znaczy, tak zawsze mówił tato.
- płukanie gardła wodą z solą jest dobre, ale płukanie gardła sokiem malinowym jest więcej dobre,
- leżenie w łóżku obowiązkowo, a jeśli kto może: niesamotne leżenie w łóżku - to jest bardzo ważna rzecz,
- i mówić do chorości, że jest słaba. A z mocą.

Wtedy chorość nie zmoże, no chyba, że zmoże. Hej!

niedziela, 15 lutego 2015

Jadwiga

Jadwiga -walka (pochodzenie germańskie)

Aż dziwne, że tak delikatne imię: Jadzia, Jadwisia... ma tak mocne znaczenie. Czyżby się potwierdzało, że: "cicha woda brzegi rwie?"

Mam wrażenie, że obecnie każdy z czymś walczy. Choćby z nudą, zabijając czas. Jest to walka, a co. Czasem bardzo, bardzo zacięta.

Patrzymy jak świat "zachodni" walczy z dżihadystami, Rosją, samotnością i tradycją. Oczywiście, tylko patrzymy, bo przecież jeszcze nie jesteśmy "zachodni". To znaczy, trochę byśmy chcieli być, więc czasem się włączamy w różne akcje. Ale gołym okiem widać, że mamy trochę inne problemy. Np. jak dojechać do pierwszego na absolutnie "niezachodniej" zawartości portfela, albo jak sprawić, żeby inni nas dobrze postrzegali (bo u nas samotność to "tydzień bez znajomości").

Walczymy z kolejkami do lekarza i czasem ze współsiedzącymi w kolejkach, jako konsumenci - ze sprzedającymi, jako sprzedający - z konsumentami. Nauczyciele walczą o uwagę dzieci, a dzieci o uwagę rodziców, rykoszetem obrywa się nauczycielom. Rodzice walczą ze swoimi rodzicami. Dziadkowie ze swoimi dziećmi o dusze swoich wnuków. I już nie wspominam, jakie walki, toczą ze sobą małżonkowie.

W tym całym zamieszaniu najtrudniej jest odłożyć zewnętrzną broń i wygrać z samą sobą. Zawalczyć o swoje marzenia, o spokojne serce, wewnętrzną ciszę. Może trochę się poddać, tak na pierwszy rzut oka. Przyjąć, że świat jest, jaki jest. Walczyć wewnętrznie: uporządkować myśli, pozbyć się złych nawyków, pozwolić się kochać, wybaczyć, wyciszyć się.
I może zarzucisz mi, że trzeba przecież troszczyć się O INNYCH, a nie tak skupiać na sobie. Odpowiem: owszem, ale nie dam komuś czegoś, czego nie mam. Widziałam nie raz aktywistów, którzy wytężoną pracą, zwykle dobrą i potrzebną, zagłuszali własne problemy. Ktoś mądry kiedyś powiedział: "Pokój na świecie zaczyna się od pokoju w Twoim sercu i w Twojej rodzinie". A więc szykuję się do walki - o ten Pokój.

Chrześcijanie na  Bliskim Wschodzie i w centralnej Afryce, mieszkańcy Doniecka i Ługańska, Koreańczycy z Północy, bezdomni na wszystkich kontynentach i jeszcze zbyt wielu innych ludzi walczy o przetrwanie.

poniedziałek, 9 lutego 2015

o tym, że Bóg jest łaskawy (ciąg dalszy)

... bo oszczędziłam na dentyście,
... bo mój kremik był w promocji,

... bo zaproponowali mi pracę na cały etat!
Yes, yes, yes!!!!
Yes, yes, yes x1500 100 900 i jeszcze nieskończoność

...bo (tak, może być coś lepszego) ... (ale tego nie napiszę, bo to nie czas i miejsce) ... (i. nie, to nie jest to, co myślisz, M.)

W każdym bądź razie, dzisiaj miałam naprawdę dobry dzień.


niedziela, 8 lutego 2015

Amat

Monika, sprowokowałaś mnie:)

Amat - kochany (z łac. Amatus)

* nie mylić z Amantem! Kochany a kochanek to (niestety), nie zawsze to samo.

Wiecie, na różnych etapach szczenięcych lat tworzyłam sobie w głowie listę cech, jaką miałby mieć ten mój Kochany. Lista oczywiście ewoluowała, zwłaszcza w kwestii wyglądu. Okazało się, że zakochuję się zupełnie nie w tym "typie", który sobie szczegółowo ułożyłam w głowie (wysoki, milczący brunet o tajemniczych oczach). Tak... po którymś z kolei blondynie odrzuciłam kategorię: WYGLĄD, jako wiarygodne kryterium (pozostał mi jedynie podpunkt: DBAŁOŚĆ O HIGIENĘ OSOBISTĄ).

No dobra, zostało jeszcze: TWARZ, KTÓRA NIE SPRAWIA WRAŻENIA, ŻE MIAŁA BLISKI KONTAKT Z KOSIARKĄ.

Przejdźmy może do zachowania. Pamiętam jak, z taką jedną P. wymieniałyśmy uwagi na ten temat. Na jej i mojej liście znalazło się: żeby umiał tańczyć. Okazało się to mało ważne w praktyce.

Po paru smutnych doświadczeniach w szkole średniej dodałam do listy: żebym nie miała wrażenia, że zależy mu wyłącznie na szeroko rozumianej bliskości.

Ostatnimi czasy, tj. studenckimi, zapewne obserwując miasteczkowe życie, podkreśliłam grubą kreską cechę, jaka była na liście od zawsze: żeby był ODPOWIEDZIALNY.

Ponieważ różnimy się w rozumieniu pewnych rzeczy, jak na ludzi przystało, wyjaśnię co to dla mnie znaczy: żeby był konsekwentny, uczciwy i szczery, żeby potrafił się zatroszczyć o tą osobę, którą weźmie pod opiekę, żeby nie nadużywał swojej siły i większego ogarnięcia emocjonalnego, żeby potrafił przyznać się do błędu, żeby nie obiecywał czegoś, czego nie może spełnić, żeby budził zaufanie i dawał stabilność.

Właśnie tak. To szczyt mojej listy:)

A w praktyce? Hmm...trzeba mieć swoje standardy. Ale Pan Bóg nie daje chłopaka wedle zamówienia:) Tylko o wiele lepszego. Wróć: najlepszego. Lista do piachu - jest ktoś, kto ją przebija.

środa, 4 lutego 2015

Amata

To przyciężkawo brzmiące imię ma przepiękne znaczenie i co ciekawe - jest wciąż "w użyciu".

Amata - kochana (z łac.)

Kochane moje,
bardzo lubię, gdy tak się do siebie zwracamy:) I nie chodzi mi o to znaczenie tego słowa, np. jak ktoś chce opisać małe słodkie dziecko; że milusie, słodziusie, cud miód i kucyki Pony. Nieee... O to drugie.
Ona przez kogoś jest kochana . Konstrukcja języka łacińskiego podkreśla w tym imieniu bierność podmiotu (Monika, naprostuj, jeśli błądzę). Nie musi nic robić, starać się, troszczyć... Co nie znaczy, że tego nie robi. Ale chodzi o to, że NIE MUSI ZASŁUŻYĆ na miłość. Bo ją ma, po prostu.
Myślę, że trzeba bardzo bardzo często o tym ludziom przypominać. A kobietom szczególnie (i małym dzieciom, dzieciom w ogóle, mężczyźni też tego potrzebują, tylko nie chcą się przyznać... dobra - wszystkim ludziom, bez wyjątku).
Łatwo o tym zapomnieć, trudno dostrzec. Nie zawsze się "czuje". Zdarza się, że Ci, którzy nas kochają, nie potrafią tego okazać. Znacznie częściej - okazują miłość, ale nie tak, jak byśmy chciały i oczekiwały. I wtedy wydaje się, że jej nie ma.

Ale to ściema:)

Jesteś kochana, jesteś kochana, jesteś kochana...

Dzisiaj to wiem. 


poniedziałek, 2 lutego 2015

gdy świat się rozpada

Co można zrobić, gdy świat się rozpada? Mamy na to wpływ mniejszy niż żaden, my - szarzy ludzie. Możemy ewentualnie płacić podatki i mieć nadzieję, że zostaną użyte na dobrą armię i mądrą dyplomację. Tak, wiem, możemy też się modlić. I robić swoje.

A moje - to pisanie. Na ten moment.

***
Pozwól się pokochać.
Pozwól, żeby on się o Ciebie zatroszczył.
Pozwól jej wysłuchać Twoich smutków.
Pozwól im cieszyć się Twoim towarzystwem.
Pozwól Bogu, by mówił do Ciebie.
Pozwól mi opowiedzieć Ci pewną historię...

...było to jakiś czas temu, w świecie aż za bardzo rzeczywistym - duże miasto, XXI w. Nasza główna bohaterka, niech będzie - Madzia, miała kiepski dzień. Dlaczego? Bo to odkryłam. Gdyby udało jej się to ukryć, pewno wieczorem stwierdziłaby, że dzień był znośny.
Patrzyłam na nią, jak nerwowo ściskała ręce na kubku z herbatą. Jej przedramiona, jak patyczki, zajmowały niepokojąco mało miejsca w przestrzeni. I w sumie dlatego zapytałam: 
- Masz ochotę na kanapkę? Jadłaś śniadanie?
- Jadłam, dzięki.
- Ile? - pytam.
- Dwie kromki. 
- Jak duże? - Pytam, bo trochę już ją znam.
Po czym patrzę jak kreśli na stole dwa kółka wielkości dłoni. Dłoni sześciolatka.
- No co? - pyta

-Madziu, znów nie jesz?
- Jem. - odpowiada nie patrząc na mnie - Śniadania, obiady i kolacje. Trochę się denerwuję ostatnio, wiesz, piszę pracę, sesja...
- Madziu... musisz jeść. 
Milczy. Widzę, że ma ochotę pogadać o czymś innym. 
- Nie chcę jeść. - mówi nagle - Nie chcę nigdy jeść!

- Pamiętasz Teresę, moją siostrę? Zawsze mi mówiła, że nie mogę być gruba, nigdy nie mogę być gruba, bo to najgorsza rzecz na świecie. Ona jak je, to się denerwuje... Ja z kolei nic nie jem.
- Ja też. - pocieszam ją, ciesząc się, że znalazłam wreszcie bratnią duszę.
- Tak jest lepiej - uśmiecha się - jak Teresa jadła, przychodził Rafał i darł się na nią; że jest brzydka, gruba, że ciągle żre, że jest słaba. 
- Serio?
- A ja siedziałam obok i musiałam tego słuchać.
- Oni są dalej razem?
- Tak.

- A Tobie ktoś kiedyś powiedział, że jesteś gruba? Czy coś w tym stylu?
Zamyka się w sobie (jakby wcześniej była otwarta, wolne żarty). Kuli się trochę na krześle, nagle zainteresowana herbatą. Ma taką minę, jakby chciała odpyskować: "a co Cię to obchodzi?". A jednak nie żałuję, że zapytałam. Dobrze ją znam. Sama nie powie. Trzeba ją pytać o wszystko - wiem, że chce powiedzieć, ale jak jej ktoś nie spyta, to... nie chce przeszkadzać, obarczać, zrzucać swoje problemy na innych. Jeszcze nie rozumie, że po to jest przyjaźń - żeby się dzielić ciężarem.
- Tak. - mówi o sobie, więc jestem z niej dumna. - Kamil.
- Kamil??!!
- To znaczy... no nie wprost... ale powiedział, że bardziej bym mu się podobała taka trochę chudsza. 
- Niż teraz?? 
- Nie no, teraz to jest chyba idealnie. Nie wiem...
- Co mu odpowiedziałaś, jak Ci powiedział?
- Nawrzeszczałam na niego, że... że jest głupi, że to bez sensu, że jak może na mnie patrzeć w ten sposób, tak tylko przez wygląd... 
- A on?
- Przepraszał. To znaczy - nie rozumiał. Ale jak widział moją reakcję, to przepraszał, powiedział, że jest głupi, i tak dalej...
- Ale... w Tobie zostało?
- Zostało. 

Obiecaj mi coś. Codziennie stajesz przed lustrem i mówisz sobie: "Jestem piękna". Tak, masz sobie to wmówić. Masz to powtarzać tak długo, aż w to uwierzysz. I nie mów mi, że to nie ma sensu, w końcu robiłaś to przez lata: wmawiałaś sobie, że jesteś nieperfekcyjna, gorsza, brzydsza, albo na skraju tych rzeczy. Musisz się pokochać, Madziu, musisz żyć, a nie co dzień trochę umierać.