sobota, 31 stycznia 2015

Janek

Jan - Bóg jest łaskawy

...bo dał mi Ciebie, J.
...bo mogłam pośpiewać jeszcze kolędy, a wśród nich jedną z moich ulubionych.
...bo na świecie jest grzane wino z pomarańczami.
...bo najświętsze osoby na świecie obiecały się za mnie modlić.
...bo byłam w ogrodzie w środku miasta.
...bo domowe krokiety z kapustą i grzybami!
...bo kto fałszuje dwa razy się modli.
...bo zawsze jest nas wystarczająco.
...bo najbiedniejsze życie jakimś cudem ma sens.
...bo dostałam pochwałę z niespodziewanych ust.
...bo przestało mnie mdlić,
...bo nie trzeba mieć apetytu, żeby jeść.
...bo można kochać, choć się nie potrafi.

czwartek, 29 stycznia 2015

o życiu

"Na moim podkoszulku "Born to loose".
- To nieprawda! Nie urodziłeś się, żeby przegrać! Ale by życie w Tobie zwyciężało wszelką śmierć. Urodziłeś się, aby żyć, żyć, żyć!
- Żyć, co to znaczy?
- Być pijanym miłością."

(Daniel Ange, Zraniony pasterz) 

niedziela, 25 stycznia 2015

Wioletta

I tak tu nie zaglądasz, więc nie dowiesz się, że

Wioletta - znaczy fiołek, pochodzenie włoskie.


 Zaprośmy tu jeszcze Jagodę Różę. 



Różę, mówię, a nie Yorka!


***
Wiem, że świat zrobił się bardzo prosty i dosłowny. Mam świadomość, że poezja nie jest w modzie (zajmuje za dużo znaków w smsie). Jednak gdy Ed Sheeran śpiewa: "I miiiiiss You!" - mnie to nie porusza, nawet pomimo wykrzyknika (choć Eda generalnie lubię za "I see fire"). A gdy u Stinga słyszę:
I dream of rain
I lift my gaze to empty skies above
I close my eyes, this rare perfume
Is the sweet intoxication of her love"
z wtórującym mu w tle Cheb'em Mami: 
"Zbyt późno, zbyt późno odnalazłem moją ukochaną"...
to rozumiem.

A tu dla porównania: 
https://www.youtube.com/watch?v=U3NIySFOMQw
https://www.youtube.com/watch?v=C3lWwBslWqg

czwartek, 22 stycznia 2015

o przyjaźni w miłości

Księdza Twardowskiego i Agnieszkę spotkałam na wspólnym spacerze dwukrotnie (czy ktoś ich jeszcze razem widział?).

mała litania

Święty Florianie od pożaru
święty Tadeuszu od burzy
święta Agnieszko od tego co najprościej
ocal jak szafirek
co się pojawia w kwietniu
przyjaźń w miłości
bo wierna i nie dostaje bzika
(ks. Twardowski)


Główna bohaterka w pewnym filmie mówi do swojej córki: "Kobiety zwykle marzą, żeby mąż był ich przyjacielem. Ja miałam to szczęście, że mój przyjaciel został moim mężem". 

 

Trudno jest zaryzykować przyjaźń - wyjść z niej w stronę miłości. Przecież jeśli się nie uda można stracić i związek i przyjaciela i relację. Poza tym wychodzenie z FRIEND ZONE przypomina pokonanie Sahary na kulawym wielbłądzie. Ale ponoć ktoś to kiedyś zrobił:)

 

https://www.youtube.com/watch?v=cK0CpN_nNhk 


Zdarza się w drugą stronę. Tzn. można się z kimś związać, nie będąc z nim zaprzyjaźnionym. Jeśli do zakochania nie potrzeba znać imienia wybranka, tym bardziej nie trzeba się z nim przyjaźnić. Konsekwentnie możliwe jest wejście w związek jadąc na samych uczuciach. W zasadzie - czemu by nie? 

 

Rozmaici terapeuci rodzinni polecają na kryzys związku naprawę uczuć. I znów - czemu by nie? Tyle,  że to dotyczy "specjalnych" okazji. Pójście na extra randkę, kupienie tony kwiatów, czy romantyczna wycieczka nie dzieją się na co dzień. Dla niektórych są tu wymówką pieniądze. A ja polecam (firma Maja&company) naprawę przyjaźni - przywrócenie lub stworzenie przyjaźni w związku. Zaręczam, że działa. 

 

Ale o przyjaźni można wiele, wiele... a już późno i J. chce obejrzeć wiadomości, więc może kiedy indziej...

 

***

 

A ten film to "Gdyby jutra nie było". Miejscami naiwny, miejscami ckliwy, ale przecież... przepiękny...

 

***

Zaufałem drodze
wąskiej
takiej na łeb na szyję
z dziurami po kolana
takiej nie w porę jak w listopadzie spóźnione buraki
i wyszedłem na łąkę stała święta Agnieszka
- Nareszcie - powiedziała
- Martwiłam się już
że poszedłeś inaczej
prościej
po asfalcie
autostradą do nieba - z nagrodą od ministra
i że cię diabli wzięli
 
(ks. Twardowski) 

niedziela, 18 stycznia 2015

Piotr

Piotr - skała, opoka

To imię, którego znaczenie zna większość osób chodzących do kościoła. Ciekawą operacją jest w ogóle zmiana imienia. Wciąż jest to praktykowane w niektórych zakonach (ostatnio znajomy Bartek stał się Celestynem:)).

Męska strona widowni trochę tego nie czuje, ale pomyślcie, dziewczyny, czym jest dla kobiety zmiana nazwiska:) Pamiętam, jak potem chodziłam i pokazywałam nowy dowód wszystkim, którzy chcieli spojrzeć. Oto nowa ja! Ta sama, a inna. I nie miałam racji, jak prosiłam po ślubie: "Traktujcie mnie normalnie, ja się nie zmieniłam!" Prośba miała sens, ale jej uzasadnienie leżało. Nawet spoczywało. W pokoju.

Bo przecież zmieniłam się i teraz to widzę.

Ale samo nadanie nowego imienia (tudzież nazwiska) jest niczym samo w sobie, podobnie jak powtórzenie bez wiary słów: "Wierzę w Jednego Boga" nie czyni nas chrześcijanami. Szymon z Ewangelii nie dlatego stał się Opoką(fundamentem) Kościoła, że zmieniono mu coś w dowodzie osobistym. On pozwolił, żeby zmiana "się działa". Widzimy, że stara się być tą "opoką" - przewodzi uczniom, głównie to on gada za wszystkich, próbuje nawet być "oparciem" dla Jezusa - gdy mówi mu, co powinien zrobić. Jak wiemy, wychodzi mu to średnio albo nawet wcale. Po pewnym jednak czasie - staje się tym, kim się nazywa.

Zakończę moim (kochanym) V. Franklem, który nagle zaczął mi bardzo pasować do tego tematu: często coś oddziałuje na moje życie i nie ma innej opcji, ale zawsze mam możliwość wyboru czy się na to zamknę, czy dam się temu zmienić.

środa, 14 stycznia 2015

o wybaczeniu

Od czegoś trzeba zacząć

Żeby decyzja nie była martwa, musi po niej nastąpić działanie. Jeśli zapiszę się na kurs, powiedzmy staro-cerkiewno-słowiańskiego i nie ruszę dolnej części pleców po słownik do księgarni, to nie pogadam. Choć porównanie może zbyt płytkie jak na ważność tej kwestii, ale podobnie ma się rzecz z chrześcijaństwem.
Powiedzmy, że jakaś osoba chciałaby się trochę do Pana Boga "przypiąć". No stwierdziła, że "jednak coś tam jest", a nawet może "ktoś"... po prostu wpadła na to, że jest w świecie coś więcej niż materia (czyli wyszła poza marksizm), albo przeżyła coś poważnego... mniejsza z tym. Generalnie chciałaby jakoś nawiązać więź z Bogiem, ale nie ma pomysłu, jak. Modlitwa przypomina mówienie do ściany, kościelne "prawa i obowiązki" wydają się być absurdalne, aktywni chrześcijanie jakby mają  dużo wolnego czasu na bzdury, mało znajomych i trochę nierówno pod sufitem... 
No to co zrobić? Rozprawić się z grzechami, z tym, co było złe? Ale przecież inni też byli dla mnie źli.

I o to chodzi.

Zacznij od przebaczenia. To znaczy: nie chowaj już urazy, za to, że ktoś Cię skrzywdził. Nie szukaj zemsty, wyrównania rachunków, czy nawet, żeby ta osoba "nauczyła się", że tak nie wolno. Niech krzywda już Cię nie boli, nie smuci, nie gniewa. Nie odczuwaj żadnych skutków zranienia. 


Co to ma wspólnego z Bogiem?

Wszystko. Dla mnie przebaczenie to taka furtka w chrześcijaństwo. Dlaczego akurat to? Bo przebaczenie, moim zdaniem, najlepiej obrazuje miłość nieprzyjaciół. A ten właśnie nakaz Pana Jezusa najbardziej, wg mnie, pokazuje odrębność chrześcijaństwa od innych religii. A więc - chcesz być jednym z nas? No to my jesteśmy właśnie tacy, że przebaczamy, jak nam ktoś zawini.
Dlaczego? Bo Chrystus tak kazał. Bo sam nam wybaczył. Dobra,jeśli nie kupujesz tego... Może inaczej...
Jeśli nie przebaczysz, nosisz w sobie urazę, żal, czasem gniew, to tak naprawdę dokładasz sobie trudu do swojej krzywdy. Twoje nie-przebaczenie często albo nie wpływa na Twojego krzywdziciela, albo wpływa i jeszcze bardziej rozpieprza waszą relację. Wniosek: przebacz, żeby sobie ułatwić życie. 

Komu?

Zakładając, że mój pomysł jest ok, trzeba jakoś przystąpić do realizacji. Często wiemy, kto nas skrzywdził (poważnie się robi, gdy pamiętamy po latach, co wtedy miał na sobie i jaka była wtedy pogoda), ale zdarza się, że nie. Jeśli ktoś jest w miarę zgodliwym człowiekiem i otaczają go dobre jednostki, może tu mieć problem. Moja rada: zastanów się w czyim towarzystwie robisz się bez powodu zdenerwowany/-a lub smutna/-y. To może być jakiś trop. I o kim Twoim znajomi ciągle mówią, że Cię krzywdzi, a Ty nieustannie zaprzeczasz i go-ją usprawiedliwiasz. A może po prostu nigdy nie czułeś/-łaś się skrzywdzony/-a. Ok, zazdroszczę. 
Tak serio: nie ma co szukać na siłę zranienia w swoim życiu, jeśli czujemy się ze sobą dobrze, z innymi dobrze i inni też się z nami czują dobrze. Ciąg dalszy jest dla osób, które kogoś niestety zidentyfikowały, jako krzywdziciela (stałego lub chwilowego). Pogodzone ze sobą i ze światem jednostki niech lepiej idą na spacer nie tracąc czasu.

Zabić uczucia

Kto już próbował przebaczyć, może doświadczył, że czasem powtarzanie w głowie: "wybaczam, wybaczam, wybaczam!" nic nie zmienia w dziedzinie uczuć. Żal jak był, tak jest. Wspomnienia wciąż bolą. Tu trzeba pamiętać, że wybaczenie, podobnie jak miłość, to nie uczucie - TO DECYZJA i wierność jej.
Generalnie chrześcijanie mają tu więcej nadziei, bo liczą na wsparcie. Duch Święty naprawdę pomaga w tej kwestii. Mam wrażenie, że żywotnie mu zależy na naszym uwolnieniu od żalu, smutku i gniewu.

A może by tak konkret?

Wiemy już, czym przebaczenie nie jest, ani co średnio skutkuje (walenie głową w mur i wmawianie sobie, że już się przebaczyło). Szczerze mówiąc mam słabe dokonania w praktyce. Ale na szczęście są mądrzejsi.
Jerry Dean (Uzdrowienie. Kto? Co? Jak? za: M. i P. Wołochowicz, 1996) tak opisuje proces przebaczenia (będę parafrazować na współczesny język i dodawać dopiski):

1) uświadomienie sobie zranień: przypomnij sobie sprawy, w których zostałeś/-łaś skrzywdzona. Jeśli potrafisz, poproś Ducha Świętego o pomoc. Spróbuj zauważyć też konsekwencje Twojego nie-przebaczenia (zwykle jest to odrzucenie tej osoby + dodatki), Tylko nie zagłębiaj się w to za bardzo. Za bardzo jest wtedy, jak pobudzone przypominaniem negatywne emocje, utrudniają codzienne życie.

2) wyznanie: opowiedz o tym wszystkim Bogu (bez względu na to, jak go w tym momencie życia rozumiesz), powiedz mu, jak się czujesz, gdy przeżywasz jeszcze raz te zdarzenia. Nie pomijaj konsekwencji Twojego nie-przebaczenia. 

3) decyzja: Przypominam: chrześcijanin ma co najmniej 3 powody, żeby wybaczyć, a nie-chrześcijanin dzieli z nim ten ostatni. 
I. Bo tak mówi Ewangelia, a ona jest dla nas podpowiedzią do życia w pełni, wolności i szczęściu.
II. Bo tak zrobił ktoś inny względem Nas, tj. Jezus Chrystus.
III. Bo nie-przebaczenie utrudnia życie temu, kto nie-przebaczył przez trudne uczucia i niszczenie relacji.

W tym kroku zadecyduj, że chcesz przebaczyć. I powiedz to (najlepiej na głos). Po prostu i krótko: "przebaczam ..., że zrobił(a)....". Jeśli masz 3 powody, żeby wybaczyć, dobrze jest dodać na początku: "W imię Jezusa Chrystusa...". Dlaczego? Bo to On nam daje siłę, żeby wytrwać w tej decyzji (patrz: zabić uczucia). A już zupełnym hardcore level chrześcijaństwa jest dla mnie wybaczanie dla Jezusa - z miłości do Niego. 

4) uzdrowienie: Poproś Ducha Świętego, by uzdrowił Twoje serce i pamięć. Poproś, by zabrał zranienie i ból, w zamian napełnił Cię sobą. (I tego się nie da inaczej ugryźć, jak albo uwierzyć, że to ma sens, albo pominąć).

5) błogosławieństwo (naprawa relacji):  Po pierwsze: już nigdy więcej nie oceniaj Twojego krzywdziciela przez pryzmat zła, które Ci wyrządził. Powiedz sobie (w głowie), że odrzucasz wszelkie osądy, których się dopuszczałeś w ten sposób w przeszłości (nie chodzi o to, że były nienaturalne. Po prostu - nie sądź, bo sam (a) nie chcesz, by Cię sądzono). Po drugie: błogosław (dobrze życz) osobie, która Cię skrzywdziła. I to jest chrześcijaństwo - miłość nieprzyjaciół! Uff... dotarliśmy do... początku. 

Kilka uwag

1) Proces jest naprawdę o niebo prostszy, jeśli przechodzi się go z Bogiem, modląc się tak, jak potrafimy, ale szczerze. 

2) Przebaczenie nie oznacza udawania, że nic się nie stało. Gdyby się nie stało - to po co przebaczać.

3) Przebaczenie nie oznacza, że zachowanie drugiego nie było złe.

4) Przebaczenie nie oznacza, że ktoś nas może nas dalej krzywdzić.

5) Przebaczenie nie od razu uwalnia od trudnych emocji. 

To tyle
Jeśli z czymś się nie zgadzasz, widzisz niespójności logiczne i błędy doktrynalne - proszę, pisz do mnie albo zostaw komentarz (wszystkie publikuję, poza wyjątkowo osobistymi, pełnymi inwektyw i bezpośrednimi wyznaniami miłości). 





wtorek, 13 stycznia 2015

Rafał

Rafał - Bóg uzdrowił (hebr.)

Lubimy to imię, lubimy jego pierwszego nosiciela. To Archanioł z ks. Tobiasza. W ciągu jednej wycieczki zdążył znaleźć Tobiaszowi żonę, uratować go od śmierci, przynieść mu kupę kasy, znaleźć lekarstwo na chorobę jego ojca i nauczyć, jak się nim posługiwać.
Generalnie do św. Rafała warto się modlić, gdy chce się znaleźć żonę. Ponoć działa. Poza tym skutkuje jako pomocnik w uzdrawianiu relacji.


Ale jeszcze ktoś inny nosi to imię...

Nie było go, a jest. Ma wielkie, niebieskie oczy. Jeszcze nie mówi. Zamiast chodzić - lata. Gdy coś go ucieszy, mruga po swojemu rączkami. A co to jest? Kręcąca się pokrywka (w ogóle wszystko kręcące), samochody, rozpadające się tunele i reklamy w telewizji. Ostatnio miewa chwile histerii. Na huśtawce może się bujać pół godziny i mu się to nie nudzi. A jak idziemy przez parking, wskazuje paluszkiem na każdy samochód, bo chce usłyszeć jego nazwę. Taki mały, a już dzięki niemu Bóg uzdrowił. Bo jest.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Nie mam weny, więc wklejam Gandalfa


"Many that live deserve death. And some that die deserve life. Can you give it to them? Then do not be too eager to deal out death in judgement. For even the very wise cannot see all ends."
(J.R.R. Tolkien, Władca Pierścieni. Wyprawa (Bractwo Pierścienia) (czy po prostu Drużyna Pierścienia)

"Wielu z tych, którzy żyją zasłużyło na śmierć. Niejeden też z tych, którzy zasłużyli na życie, umarł. Czy możesz tym umarłym zwrócić życie? Nie szafuj więc śmiercią w imię sprawiedliwości, bo narażasz własne bezpieczeństwo. Nawet najmądrzejsi mędrcy nie wszystko wiedzą."


wtorek, 6 stycznia 2015

Brygida

Brygida - z celt. brig - siła, cnota, męstwo, albo od celtyckiej boginii Brigantii - wyniosła, wysoka.

Wymarzone imię dla modelek i wojowniczek:)

- A gdyby tak oceniać człowieka nie po tym, jaki jest, ale jaki może być, jaki potencjalnie może się stać...
- Eeee.... chore. To tak jakby patrzeć na milionera, który przepił majątek, jak na... milionera, człowieka sukcesu, pracowitego, itd.. 
- Nie, nie... Nie patrz na to, skąd upadł, ale dokąd może dojść. Tzn. masz tego alkoholika-byłego milionera; może kiedyś znajdzie pracę, może przestanie pić, a może tylko przestanie kraść...
- Albo tego nie zrobi. Bez sensu.
- Jeśli patrzysz na człowieka przez to, jaki jest teraz, szufladkujesz. Pije - pijak, wiecznie baluje - nieodpowiedzialny, smutna - ma depresję.
- No. I co w tym złego? Oceniam stan faktyczny.
- Ale on jest nieprawdziwy.
- CO ?!
 - No... niepełny. Nie mówi Ci wszystkiego o tym człowieku. Mówi Ci tylko to, co w nim słabe.
- Ale Ty ciągle samych słabych ludzi spotykasz. Weź, popatrz - komuś się udało w życiu; ma pracę, dom, rodzinę, pieniądze. To co, mam patrzeć na to, że on się może POTENCJALNIE stoczyć? Bo może, nie?
- No tak...
- No widzisz, bez sensu to Twoje pisanie. 
- Nie rozumiesz. Wiesz, dlaczego lubię znaczenie imion?
- Nie, Ty moja analityczko do kwadratu, mistrzyni rozkładania działających całości na czynniki pierwsze i last but not least zwolenniczko odwracania kota ogonem i wiązania na nim supła.
- Bardzo śmieszne. Imiona odwołują się do tego, co najlepsze w człowieku. Choćby taki nie był, jak znaczenie jego imienia, ale to właśnie imię mówi, jaki on może się stać. Widzisz, jaki skarb się w nim potencjalnie kryje.
- Nie czaję, nie kupuję tego. A Twoje wywody, powtarzam, są bez...
- Koniec. To ja piszę. To ja mam ostatnie słowo:)

- Co nie znaczy, że masz rację:)
- Dość!

czwartek, 1 stycznia 2015

o tęsknocie znów

(Adenium obesum; Róża Pustyni)

Zbyt długo
Zbyt długo poszukiwałem mej ukochanej
Zbyt długo poszukiwałem mej ukochanej

Śnię o deszczu
Śnię o ogrodach wśród pustynnych piasków
Budzę się w bólu
Śnię o miłości, a czas przesypuje mi się przez palce

Ta pustynna róża
Każdy z jej płatków to tajemnicza obietnica
Ten pustynny kwiat
Żadna słodka woń nie nękała mnie bardziej niż ta

A kiedy się obraca…
Ten sposób, w jakim się porusza, w logice mych snów…
Ten ogień płonie…
I nagle dostrzegam, że nic nie jest takie, jak się wydaje

Masz moje życie
Nikt inny prócz Ciebie
Nikt inny prócz Ciebie
(Sting & Cheb Mami, Desert rose)


Tęsknisz? A może kiedyś tęskniłaś/łeś? Strasznie trudne uczucie. To taki brak w człowieku, wołający o wypełnienie. Chociaż jest strasznie drażniący, jak drzazga w stopie, ale przydatny. Nadaje cel, ukierunkowuje, pobudza, porusza. Wytrąca z apatii. Wtrąca w niepokój. W troskę. Zabiera słodkie ukojenie. Nie pozwala zapomnieć. Nie daje się zasiedzieć. Pozbawia kontroli. Wyciąga z egoizmu ku czemuś/komuś, co jest poza nami.

Dobrze jest tęsknić. Ale myślę, że nie dobrze jest tęsknić bez nadziei. 

Bo przecież ktoś tęskni za Tobą. Może już personalnie, a może jeszcze Cię nie zna, ale tęskni za miłością, którą możesz dać. Ktoś za Tobą tęskni. Ja w to wierzę.