wtorek, 14 października 2014

Rut c.d.

Mam dziś ochotę napisać o Rut. Pozostawiliśmy ją w momencie, gdy razem z Noemi wracają do Betlejem z poczuciem przegranej wypisanym na twarzach.

Ja jednak pytam: kto jest bardziej godny podziwu - ktoś, kto nie popełnił błędu, czy ktoś, kto popełnił błąd, naprawił go i nie powtórzył więcej?

Noemi z Rut wprowadzają się, zapewne, do ich poprzedniego domu. Nie bardzo mają za co żyć. Rut idzie więc zbierać kłosy na pola zbóż.

W Izraelu był taki piękny zwyczaj, że gdy się zbierało zboże z pola, nie można tego było robić zbyt dokładnie (jest szczegółowo opisane, na jakiej zasadzie, ale nie będziemy się zagłębiać czy chodzi o kłosy, które wypadły z dłoni otwartej czy też zaciśniętej). Pozostawione kłosy zbierali ubodzy i podróżni. Podobnie było ze zbiorem owoców. Nawiasem mówiąc - czy to nie wspaniały przykład aktywizacji zawodowej ubogich? Nie dostawali pod nos, ale sami musieli sobie nazbierać. A bogatych prawo to chroniło od perfekcjonizmu:)

Szczęśliwym trafem(?) Rut trafia na pole Booza. Ale to jest materiał na osobnego posta:)

Dziś ważne są zboża:) Łany zbóż i hasająca po nich czereda ludzi. Żniwiarze. Rozmaici słudzy. Pewno trochę zwierząt. I garstka ubogich. Starają się nie przeszkadzać, a jednak kręcą się w wirze największej pracy.

Przy tym wraca do mnie obrazek z filmu "Gladiator". Maximus idzie przez pola i gładzi kłosy zboża - owoce swojej pracy. Wyobrażam sobie też Rut, jak przesiewa przez palce ziarna, które zebrała. W końcu przypominam sobie moje zbiory - moje sukcesy. Efekty nocy niedospanych, wytężonej nauki, przełamywania się, długich rozmyślań i decyzji. Piękne są. Dają siłę, by iść dalej.

Wiem, że są nie tylko moją zasługą. Podobnie wiem, że nie można zatrzymywać się w samozachwycie, tylko trzeba iść dalej. Ale... od czasu do czasu lubię spojrzeć na przebytą drogę, a zwłaszcza jej dni świąteczne.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz