sobota, 4 października 2014

Franciszek

Franciszek - Francuzik

To imię o ciekawym pochodzeniu. Początkowo było to przezwisko, jakim obdarzał swojego syna -Janka Piotr Bernardone. Chłopiec ten ostatecznie został świętym. A przezwisko stało się imieniem. Uważajmy zatem, jak przezywamy - wyjdzie święty Łosiu na przykład.

Świętego Franciszka poznałam bliżej w szkole średniej. Zachwyciłam się, bo jak można tego nie zrobić? A prawie zakochałam (wybacz J., ale Ty masz podobnie, sam wiesz, do której świętej), gdy usłyszałam tą o nim historię:

Jak św. Franciszek wędrując z bratem Leonem,
tłumaczył mu, co to jest radość doskonała

 Kiedy pewnego razu zimową porą św. Franciszek szedł z bratem Leonem z Perugii do Świętej Panny Maryi Anielskiej, a ogromne zimno dokuczało im wielce, zawołał na brata Leona, który szedł przodem, i rzekł: – Bracie Leonie, choćby bracia mniejsi dawali wszędzie wielkie przykłady świętości i zbudowania, mimo to zapisz i zapamiętaj sobie pilnie, że nie jest to jeszcze radość doskonała
Kiedy św. Franciszek uszedł nieco drogi, zawołał nań po raz wtóry: O bracie Leonie, choćby brat mniejszy wracał wzrok ślepym i chromych czynił prostymi, wypędzał czarty, wracał słuch głuchym i chód bezwładnym, mowę niemym i – co większą jest rzeczą – wskrzeszał takich, co byli martwi przez dni cztery, zapisz sobie, że nie to jest radość doskonała. 
I uszedłszy nieco, krzyknął znów głośno: O bracie Leonie, gdyby brat mniejszy znał wszystkie języki i wszystkie nauki, i wszystkie pisma tak, że umiałby prorokować i odsłaniać nie tylko rzeczy przyszłe, lecz także tajemnice sumień i dusz, zapisz, że nie to jest radość doskonała. 
Uszedłszy nieco dalej, św. Franciszek zawołał jeszcze głośniej: O bracie Leonie, owieczko Boża, choćby brat mniejszy mówił językiem aniołów i znał koleje gwiazd i moce ziół, i choćby mu objawiły się wszystkie skarby ziemi, i choćby poznał właściwości ptaków i ryb, i zwierząt wszystkich, i ludzi, i drzew, i skał, i korzeni, i wód, zapisz, że nie to jest radość doskonała.
I uszedłszy jeszcze nieco, św. Franciszek zawołał głośno: O bracie Leonie, choćby brat mniejszy umiał tak dobrze kazać, że nawróciłby wszystkich niewiernych na wiarę Chrystusową, zapisz, że nie to jest jeszcze radość doskonała

I kiedy mówiąc tak, uszedł ze dwie mile, brat Leon z wielkim zadziwieniem zapytał: Ojcze, błagam cię na miłość Boską, powiedz mi, co to jest radość doskonała?

A św. Franciszek tak rzecze: Kiedy staniemy u Panny Maryi Anielskiej zmoczeni deszczem, zlodowaciali od zimna, ochlapani błotem i zgnębieni głodem, i zapukamy do bramy klasztoru, a odźwierny wyjdzie gniewny i rzeknie: „Coście za jedni?” – a my powiemy: „Jesteśmy dwaj z braci waszej”, a on powie: „Kłamiecie, wyście raczej dwaj łotrzykowie, którzy włóczą się oszukując świat, i okradają biednych z jałmużny, precz stąd”, i nie otworzy nam, i każe stać na śniegu i deszczu, zziębniętym i głodnym, aż do nocy; wówczas, jeśli takie obelgi i taką srogość, i taką odprawę zniesiemy cierpliwie, bez oburzenia i szemrania, i pomyślimy z pokorą i miłością, że odźwierny ten zna nas dobrze, lecz Bóg przeciw nam mówić mu każe, o bracie Leonie, zapisz, że to jest radość doskonała.

I jeśli dalej pukać będziemy, a on wyjdzie wzburzony i jak nicponiów natrętnych wypędzi nas, lżąc i policzkując, i powie: „Ruszajcie stąd, opryszki nikczemne, idźcie do szpitala, bowiem nie dostaniecie tu jedzenia ani noclegu”, jeśli zniesiemy to cierpliwie i pogodnie, i z miłością, o bracie Leonie, zapisz, że to jest radość doskonała.

I jeśli mimo to, uciśnieni głodem i zimnem, i nocą, dalej pukać będziemy i wołać, i prosić, płacząc rzewnie, by dla miłości Boga otwarli nam chociaż i wpuścili do sieni, a ów, jeszcze wścieklejszy, powie: „A to bezwstydne hultaje, dam ja im, jak na to zasługują”, i wyjdzie z kijem sękatym, chwyci nas za kaptur i ciśnie o ziemię, i wytarza w śniegu, i będzie bić raz po raz tym kijem – jeśli to wszystko zniesiemy pogodnie, myśląc o mękach Chrystusa błogosławionego, które winniśmy ścierpieć dla miłości Jego, o bracie Leonie, zapisz, że to jest radość doskonała.

***
Hardcore, co nie? Ale uwielbiam, bo...

Po pierwsze: w tym tekście chodzi o Radość. Nie o cierpliwość doskonałą, nie o wytrwałość, nie o super znoszenie zimna i trudów, żeby zostać wojownikiem Ninja. Franciszek mówi o tym, że on by się czuł Szczęśliwy. Jeśli ktoś ma przepis na to, jak czuć się szczęśliwym stojąc na zimnie, będąc źle traktowanym i głodnym - nawet wtedy... wchodzę w to.

Po drugie: Franciszek kapitalnie nie przejmuje się tym, co inni o nim myślą. Popatrzmy - jest założycielem zakonu. Ten gościu w bramie powinien pył mu sprzed nóg zdmuchiwać. Zachowuje się wręcz odwrotnie - a Franciszkowi wyraźnie to nie przeszkadza w radości.

Po trzecie: w tym tekście chrześcijaństwo nie sprowadza się do ewangelizacji i robienia dobrych uczynków. Ba! Nawet cuda nie są aż tak ważne. Tylko miłość i Jezus Chrystus. Czyli w zasadzie: Jezus Chrystus. Przepiękne w swej prostocie.

1 komentarz: