wtorek, 7 października 2014

o domyślaniu

Słyszę tą informację już od wczesnego dzieciństwa-dziewczyństwa, ale dopiero ujęcie jej w ten sposób trafiło do mnie w 100%:

"Wiele pań biernie oczekuje (nieraz całe życie), że mąż się wszystkiego domyśli. I tu namawiam do pogodnego pogodzenia się z tym, że on się po prostu nie domyśli. Może byłoby nawet romantyczniej, gdyby sam odkrył potrzebę żony, ale skoro jest to praktycznie niemożliwe, nie warto tracić czasu i próżno się łudzić.
Bez sensu i - co gorsza - bez nadziei na pozytywny skutek jest mówienie: "Przecież każdy to powinien wiedzieć, przecież ja na jego miejscu..." Drogie Panie, z całym szacunkiem dla was, ale nigdy żadna z was nie stanie na miejscu żadnego mężczyzny, nie przejmie jego sposobu myślenia i widzenia świata, jego uczuć i emocji, w końcu jego ograniczeń i blokad."
(J. Pulikowski, Ewa czuje inaczej)

Aczkolwiek znam takich mężczyzn, którzy się domyślają:)

Odkrywcze było dla mnie to, że rzeczywiście, kobieta nie pojmie męskiego sposobu widzenia świata (i vice versa). Można go poznać, przyjąć, ale nie da się go skopiować, nie da się "być na miejscu". Po prostu nie mamy pewnych zapadek w mózgu, albo działają one u nas zupełnie inaczej.

I jeszcze jeden cytat - perełka z Pulikowskiego:
"Przeciętny mąż nie lubi wciąż powtarzać, że kocha swoją żonę. Nieprzeciętny to robi."

***
Kochani, z innej beczki... Doszły mnie słuchy, już niestety któryś raz, że moje wpisy zostały źle zinterpretowane. Jeśli poczułeś/poczułaś się czymkolwiek dotknięta i masz wrażenie, że się na Ciebie konkretnie wkurzam, tudzież mam żal o jakieś Twoje zachowanie i wylewam to wszystko na blogu, posłuchaj:
Nigdy moją intencją nie było upominanie czy wręcz obmawianie i obwinianie kogokolwiek.
Jasne, czasem piszę o trudnych sytuacjach, o sprawach, które mnie dotykają. Wiem jednak, że wiele moich problemów nie bierze się z czyjejś złej woli, ale po prostu splotu okoliczności (w tym moich błędów).
Jeśli mam o coś do Ciebie pretensje, uwierz, zawsze staram się o tym powiedzieć Ci wprost. Osobiście, a nie za pośrednictwem bloga (to by było strasznie słabe). Czasem nie mówię, bo problem jest błahy, a mam świadomość, że wszyscy popełniamy błędy. Nie ma co się czepiać.
Proszę, jeśli czegoś, co gdzieś na tym blogu napisałam, nie rozumiesz albo czujesz, że to odnosi się do Ciebie w sposób, w jaki Ci się to nie podoba lub budzi poczucie winy - napisz DO MNIE. Posłuchaj- ja się nie domyślę, że Tobie jest źle z tego powodu, jeśli mi nie powiesz. A może coś po prostu opatrznie zrozumiałeś/- łaś? Po co masz się tym gryźć, napisz, zadzwoń, przyjdź -  wyjaśnimy to sobie. Proszę.
Ze swojej strony obiecuję pisać bardziej ogólnie.

2 komentarze:

  1. Zainspirowana wpisem postanawiam chwycić za zacytowaną w notce książkę. W najbliższym wolnym czasie. Czyli za sto lat świetlnych.
    Pozdrawiam znad prezentacji na Psychologię Społeczną. Twoja wierna, o nic nie obrażająca się czytelniczka Aga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, Agnieszko, muszę zatem zacząć pisać o psychologach:)

      A książkę polecam bardzo. I ma zaledwie 80 stron, więc można ją machnąć w jeden wieczór.

      Usuń