wtorek, 4 sierpnia 2015

Przeznaczenie

Ooooch... potrafiłyśmy o tym rozmawiać godzinami...
Siadałyśmy na szerokim parapecie w gimnazjalnej szatni i wymieniałyśmy poglądy, które niefrasobliwie zmieniały się w zależności od naszych związkowych doświadczeń. I tak: te z nas, które akurat były na etapie wzdychania do jakiegoś dojrzałego mężczyzny (czyli 18.-latka z technikum) albo ostatecznie trochę mniej dojrzałego (dojrzewającego :P) kolegi z równoległej klasy - broniły zdania, że przeznaczenie jest. Musi być. I na pewno prędzej czy później połączy mnie z tym moim wymarzonym, wyśnionym, jedynym, który niestety teraz ma mnie w nosie...
Tu odzywała się druga grupa (dziewczyny sfrustrowane niedawnym rozstaniem oraz zawiedzione swoim obecnym związkiem) - nie ma przeznaczenia. Ludzie sami siebie wybierają, kierują się dziwnymi, nieracjonalnymi kryteriami (to przytyk do płci przeciwnej), a potem zwykle im nie wychodzi i się rozstają. No chyba, że jest się tą M. z IIIc, która jest z tym P. już 4 miesiące... ale w normalnym życiu takie cuda się nie zdarzają!

Na szczęście "każda żmija przemija", jak mawia nieśmiertelny pan J. z biblioteki. Skończyło się też gimnazjum. W szkole średniej udało mi się  wyrobić pogląd, którego się długo trzymałam: "Przeznaczenie jest, ale w takiej formie: na świecie znajduje się wielu, wielu ludzi, z którymi mogę stworzyć satysfakcjonujący związek. Jeden będzie bardziej szczęśliwy, inny mniej... Jest też na pewno jakaś jedna, konkretna osoba, z którą byłabym najszczęśliwsza. Najbardziej jesteśmy do siebie podobni - w taki dobry sposób, najlepiej pasujemy do siebie. Nie wiem, czy ją spotkam, ale to nic nie szkodzi, bo nie będę mieć porównania, jak to jest być z kimś innym."
Tak... to był mankament mojej teorii... Tortu z wisienką mogłam wcale nie spotkać. Ale nie szkodzi, przecież miałabym drożdżówkę, prawda? A jeśli nie posmakuję tortu, to nie będzie mi żal :)
Podsumowując: pomysł dla radykalnych minimalistów, którzy wyznają zasady: "jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma" i "mój pierwszy związek będzie moim ostatnim".

Najgorzej zatrzymać się wpół drogi :) Zwykle wtedy wychodzą jakieś kwiatki.

Więc? Jest przeznaczenie. Oczywiście, że jest. Kiedy się z Nim współpracuje, to się znajdzie tego najlepszego. A jak się nie współpracuje? To też się znajdzie. Przeznaczeniu radykalnie zależy na naszym szczęściu. Szczerze wierzę, że każdy spotyka na swojej drodze, w jakimś momencie życia, tą właśnie wybraną, najlepszą dla niego/niej osobę.

Ale to, co zrobimy z tym spotkaniem, zależy wyłącznie od naszej decyzji.