niedziela, 14 września 2014
A jednak lubię Kraków
Lubię Kraków w moje niedzielne poranki. Dla miasta godzina 8:00 w dzień wolny to jeszcze środek nocy. Wychodzę z domu - cisza. Pojedynczy samochód przemknie drogą. Idę i wdycham możliwie najczystsze powietrze. Cisza. Mgła wolno się podnosi znad małej łączki. Idę. W kościele światło i harmonijny śpiew. Nie mącą ciszy. Pierwsi przechodnie pojawiają się na wysokości Biedronki. Ale ona sama śpi jeszcze. Żałuję w myślach tych, co krzątają się, rozkładając towar. Idę dalej. Pod tesco śpi znajomy pijaczyna. W pół zgięty. I on - cichy, jak rzadko. Już słyszę tramwaje. Przystanki, jak zwykle, bardziej ożywione. A dworzec nie zasypia nigdy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Trochę zasmucił mnie tytuł, szczególnie słowo "jednak". Ja kocham Kraków. Za tak wiele rzeczy, że wymienienie ich w komentarzu jest niemożliwe. Ciesze się, że przekonałaś się do "mojego" pięknego miasta. Mam nadzieję, że Kraków odwzajemni uczucia i jeszcze nie raz Cię zaskoczyły. Pozytywnie zaskoczy.
OdpowiedzUsuńA.
A., pewno zdążę go jeszcze pokochać. Mam czas:)
Usuń