wtorek, 22 kwietnia 2014

Kasia

Katarzyna - "gdzie bym nie popatrzyła, to zawsze znaczy czysta"
I dobrze, jest konkret.

Z tą czystością to bywają problemy. Czasem tak wielkie jak stąd do Warszawy (jestem na Śląsku Opolskim). Można ją rozumieć tylko w seksualnym kontekście. Można też popatrzeć bardzo szeroko i rozumieć ją jako "zgodność intencji z działaniem". Innymi słowy, mam "czyste intencje", robię to, co myślę, a myślę, żeby zrobić coś dobrego.
A ja chciałabym popatrzeć na nią w kontekście związkowym, ale nie tylko seksualnym. Dla mnie to staranie się, żeby tej drugiej osoby w żaden sposób nie "użyć" do swoich celów. Czyli ta osoba nie służy mi do zaspokajania moich potrzeb, do spełniania moich życzeń, do wypełniania moich oczekiwań. Jasne, to się dzieje, ale to nie może być cel tej relacji. Nie mogę być z kimś, żeby:
- nie czuć się samotnym,
- zaspokoić tą drażniącą i wiecznie dającą o sobie znać potrzebę bliskości,
- podbudować sobie samoocenę,
- zrealizować swoją misję życiową,
- wypełnić oczekiwania bliższej i dalszej rodziny,
- lub swoje własne.
- było z kim chodzić do kina,
- albo po górach,
- i tak dalej.
Nie wolno mi użyć tej drugiej osoby do swoich celów. Bo to są "nieczyste intencje", bo to jest jej "zużywanie". Ona już nie będzie taka sama, jak na początku, bo coś jej zabiorę. A jak się coś zabierze, to ciężko to potem odbudować. Choć da się, jakby co.

To tyle o czystości. A na koniec militarny akcent:
"Małżeństwa, które mają za sobą 50 lat pożycia, dostają odznaczenie od prezydenta. A niektórym małżeństwom już po kilku latach należy się największe odznaczenie bojowe - Virtutti Militari" (Artur Andrus)


3 komentarze:

  1. bardzo odkrywcze. wielkie dzięki! :)
    a.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wiem czy to tak bardzo źle, że większość par które znam jednak się cieszą że są ze sobą właśnie dlatego, że: nie czują się samotnymi i zaspokajają potrzebę bliskości,i pewnie jakieś inne też (tylko nie myśl Bóg wie o czym! chodzi mi raczej o... np. potrzebę jedzenia. widzę, że ona jest głodna - zrobię jej coś do jedzenia. marznie? nie patrzę na siebie, że mi zimno tylko oddaję jej moją kurtkę). może raczej chodzi o to by właśnie "używać" (ble, ale to brzmi!), ale by nie "nadużywać". "brać", ale też "dawać". wzajem sobie służyć. ale ja tam się nie znam...

    OdpowiedzUsuń
  3. Skaczę z radości, bo wreszcie ktoś ze mną polemizuje:)

    Wiem, że opisałam wersję hardcore:) Nie mówię, że tych radości bycia ze sobą, o których piszesz, ma nie być. Ale co, jeśli on przestanie robić kanapki? A ona już nie będzie okrywać kocykiem? A co gdy wzajemna bliskość się znudzi (ponoć to możliwe, choć wierzyć się nie chce)?
    Jeśli wciąż się kocha drugą osobę - to jest ok.

    Choć trochę masz racji. Przecież mówi się, że się kogoś "bierze" za męża, żonę.

    OdpowiedzUsuń