czwartek, 17 kwietnia 2014

Kiedyś ...

... kiedyś będę miała dom z solidnym zamkiem w drzwiach.
... kiedyś będę mogła po prostu wyłączyć telefon.
... i nie będzie mi szkoda wyrzucić przez okno laptopa.
... kiedyś będę miała odwagę, żeby napisać parę listów, powiedzieć w nich, jak jest naprawdę.
... kiedyś znajdę taki czas, żeby być daleko od wszystkiego.
... i jeszcze kiedyś nauczę się nie myśleć.


Problem w tym, że nie potrafię mówić o problemach. Wydają mi się drobne, takie małe mrówki, a niech sobie łażą po rękawie. A potem pojawiają się kolejne i kolejne, ktoś doniesie swoje, ktoś się będzie chciał podzielić, ktoś przez przypadek zostawi. Czasem trafiam do miejsc, gdzie jest ich wiele. Kolejne się przyczepią. Przychodzi taki moment, że już nie daję rady ich nieść. Zbyt wiele. A przecież są takie drobne, maleństwa. Przecież inni niosą większe ciężary.

Oki, to mój błąd. Funkcjonowanie na zasadzie: "domyśl się". A przecież już mi ktoś mądry powiedział: "musisz krzyczeć o miłość".

Ale czego bardzo, bardzo nie potrafię ogarnąć (taka mrówa ogromna), to bycia pomiędzy. Ktoś chce tego, ktoś chce tego. A Ty, Maju, zrób tak, żeby wszyscy byli zadowoleni. "Zrób tak, jak Ty chcesz" słyszałam.
W takich chwilach chcę tylko spakować plecak i odejść.

Wszystko będzie dobrze, wiem. Ogarnę, a właściwie, samo się wszystko ogarnie. Tak naprawdę nie samo, tylko z solidną pomocą z góry. Ja wiem, czemu tak się teraz dużo rzeczy nawarstwia. Końcówki są zawsze trudne. Za tydzień życie wróci na tryb "codzienność". Będzie prościej.
Jest dobrze. Chciałam tylko napisać, żeby się wygadać. Żeby tyle nie myśleć. Pomogło, dziękuję.

1 komentarz:

  1. ...zajechało nieco Osiecką. tą smutniejszą. tydzień minął ;) mam nadzieję, że teraz już jest wspaniale. trzymaj się Maju, RutMoabitko.

    OdpowiedzUsuń