niedziela, 16 marca 2014

Wiesława

Nie znalazłam znaczenia tego imienia potwierdzonego autorytetem...
Ona wie, w czym jest sława, dobro, prawda. Zna sprawy, które dają sens życiu.

Come back to Rut. Wyobraźcie sobie, że przyjeżdża tu do Polski jakiś książę z bajki (np. student medycyny z Norwegii) ze swoją rodziną. Nic, tylko brać, zwłaszcza, że ma przemiłą mamę (Noemi - słodka).
Rut decyduje się na to małżeństwo.  Niestety, jej mąż szybko umiera. Zostaje sama z teściową.
I co robi? Idzie z nią do obcego kraju, tam, gdzie wie, że nigdy jej nie przyjmą, nigdy nie będzie jedną z nich, nigdy nie przestanie być przeklęta.
I idzie.  Może wrócić do rodziców, ponownie wyjść za mąż, zacząć od nowa. Nawet Noemi mówi jej, że powinna to zrobić, że nie musi z nią iść.
Ale Rut idzie tam, gdzie widzi sens i dobro. Choćby inni go nie widzieli. Czy była pewna, że robi dobrze? Czy miała to wewnętrzne przekonanie? Pokój w sercu? Nie miała wyrzutów sumienia, że zostawia rodziców? Czy nikt jej nie wypomniał, że to wbrew zwyczajom i tradycji? Nie żal jej było zostawiać to, co już zbudowała, do czego przywykła? A jeśli wskazówki Noemi, jej rady, co do zachowania w nowej rzeczywistości, okażą się nieaktualne? Albo zbyt trudne? Czy czuła się niezrozumiana? Samotna?

Czy czasem warto nie zadawać sobie pytań? Tylko iść.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz