Zadziwiające jest to, gdy mam jakąś taką wiedzę ogólnodziecięcą, przyjętą chyba razem z powietrzem, a potem patrzę - i to się sprawdza na moim Małym. Wiedziałam, że dzieciom się śpiewa kołysanki. Ale w XXI. wieku? No weź. Trochę siara.
A jednak działa. O wiele lepiej niż te puszczane z Youtube.
Powiedzcie mi tylko, dlaczego dwie kołysanki, które w moim mniemaniu są najbardziej znane, mają taką smutną historię?
"Z popielnika na Wojtusia" - o iskierce oszustce: https://www.youtube.com/watch?v=5K5xlxfqGQY
Ale to jeszcze nic.
"Był sobie król" - o tragicznej, okrutnej śmierci: https://www.youtube.com/watch?v=xt39H5g-fJQ&ebc=ANyPxKr_i6YkmfwkbtMnsjNYpw-WzTxLVTpdqApi1lPk4nvlR1cFKGIe1_oQFVP4Y196G7MieN7mY2cOO0yCW_hdGb3JJDxgGQ
Wspaniale. Ciekawe, czy to taka nasza, polska specyfika? A może znacie jakieś pozytywne kołysanki?
Jak nauczę się gaelickiego, to mogę Franiowi śpiewać "Noble Maiden Fair". To moja ulubiona, na dodatek ze świetnej bajki: "Merida Waleczna" (jedna z tych niewielu feministycznych historii, która nie odrzuca, a w drugą stronę - bawi i wzrusza).
Próbowałam śpiewać, nie pytajcie, masakra :P Może po angielsku by dało radę, ale wtedy traci się cały urok :(
Nie ważne, że XXI wiek, delikatny śpiew matki musi działać :)
OdpowiedzUsuńByć może to nasza polska specyfika, trzeba by sprawdzić w jakim okresie historycznym powstały oryginały. Może to coś wyjaśni.
Pozdrawiam,
A.
U nas to zawsze albo wojna, albo okupacja, albo krótki czas odbudowy pomiędzy nimi, żeby było zza czego strzelać.
Usuń