sobota, 21 listopada 2015

W czym szukasz oparcia?

Ostatnio wpadła mi w ręce świetna książka Dee Brestin: "Kobieca przyjaźń - prawda czy mit?" Autorka analizuje kobiece relacje z wielu różnych stron. Pokazuje, jak kształtują się od dzieciństwa, czym różnią się od relacji między chłopcami, a następnie mężczyznami. Zwraca uwagę na ich szczególną bliskość, czasem aż do przesady, ale też drugą stronę - ich niedocenianie. (Minusy książki: autorka zbyt często powtarza, że mężczyźni mają słabą prawą półkulę mózgu, ma też bardzo, bardzo radykalne poglądy w niektórych kwestiach - widać, że obraca się w dość specyficznym środowisku, ale to nie zaburza przyjemności czytania, tylko zachęca do zastanowienia :)).

I oczywiście, moja ulubiona Rut gra w tej książce pierwsze skrzypce:) Pamiętacie tą scenę, jak Noemi wraca z Moabu do Betlejem? Przypominam, że jej mąż nie żyje, jej synowie nie żyją, a ona nie ma się z czego utrzymać. Towarzyszy jej tylko Rut.

"Noemi nigdy nie przypuszczała, że pozostanie bez mężczyzn. (...) czuje się pusta i bezwartościowa bez mężczyzn w swoim życiu. "Pusta" to słowo, którego używa, gdy przybywa do Betlejem i jej stare przyjaciółki wybiegają jej na spotkanie: "Pełna wyszłam, a pustą sprowadził mnie Pan" (Rt 1,21).
Pusta! Jak bardzo musiało to boleć Rut! Kobiety z Betlejem mogły zobaczyć, że Noemi nie wróciła pusta. A wraz z upływem czasu mogły ujrzeć to, czego Noemi nie dostrzegała: że Bóg wyposażył ją w prawdziwą przyjaciółkę w postaci Rut. (...) Na końcu księgi słyszymy delikatne upomnienie, gdy kobiety z Betlejem mówią do Noemi: "Twoja synowa (...) cię kocha (...) jest dla Ciebie warta więcej niż siedmiu synów" (Rt 4,15)"(...)"

Często spotykam się z cierpieniem kobiet, które czują się samotne, bo nie są w związku. Wiem, że to bardzo, bardzo boli, bo sama tego doświadczyłam przez pewien czas. Widzę jednak, że podobnie jak Noemi, nie doceniałam kobiecej przyjaźni, którą jest mi dane przeżywać od wielu lat. Nie zaspokajała mojej tęsknoty za związkiem, ale wspaniale chroniła przed uczuciem osamotnienia i utratą własnej wartości.

"Dziś wciąż dominuje tendencja, by mężczyzn oceniać wyżej niż kobiety. I było to nawet bardziej prawdziwe w czasach Rut, ponieważ każda kobieta należała wtedy do jakiegoś mężczyzny jako żona, córka, czy niewolnica. Kiedy Noemi utraciła swoich mężczyzn, utraciła również swoją pozycję społeczną. Jednak kiedy Rut utraciła swojego mężczyznę, nie utraciła poczucia wartości swojej osoby ani nadziei, ponieważ pokładała je w Bogu. Rut wyprzedziła swoje czasy - i nasze!
W artykule o Księdze Rut Jane Titterington pisze:
" Trzeba nam przypominać, że nasza wartość jako ludzi jest czymś danym nam od Boga niezależnie od naszego stanu cywilnego. Przypisywanie nadmiernej wartości związkowi kobiety i mężczyzny tworzy raczej wypaczony obraz rodzaju ludzkiego..."

Cudne nie? Zachęcam do zacytowania babci, gdy znów usłyszysz: "A Ty kiedy przyprowadzisz chłopaka?"

Nieważne, czy jesteś w związku, masz męża, dzieci, czy nie - Twoja wartość w oczach Boga jest zawsze identyczna! To znaczy; nieskończenie wysoka. Zawsze jesteś jego ukochanym dzieckiem, a nie dopiero, jak zasłużysz, np. po 40. latach małżeństwa i urodzeniu 8. dzieci. Nie, nie o to chodzi. Po prostu to masz. Wow, chrześcijaństwo. Uwielbiam, kocham :)

9 komentarzy:

  1. Tu MR. Zauważyłam że tu dużo osób podpisuje się jako M. Więc ja będę MR, żebyś wiedziała że ode mnie. Dla mnie nasza przyjaźń jest więcej warta niż wszystkie związki albo raczej ich próby jakie miałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...bo związki się rozpadają, kochankowie się rozstają, a prawdziwa przyjaźń może przetrwać wieki :)

      Usuń
  2. nawet pociągnęłabym to dalej, nie chodzi tylko o wartość w oczach Boga. Minęły już czasy, kiedy jedyną wartoscią kobiety było posiadanie faceta. Myślę, że kobiety nie doceniają swojej wartości samej w sobie, swoich możliwości, osiągnięć itp :) poza tym partner jest chyba w dzisiejszych czasach bardziej opcją (nawet jeśli przez większość porządaną), a niekoniecznie przymusem M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby jest opcją, ale znam zbyt wiele kobiet, które po prostu umierają psychicznie, bo nie są w związku, wierząc, że prawdziwe szczęście zacznie się dopiero, gdy pojawi się "ten jedyny". Poza tym presja rodziny na zakładanie rodziny :) jest wciąż olbrzymia.

      Usuń
  3. Wow! Chrześcijaństwo.
    Czytam i tak się zastanawiam nad swoją przeszłością. Nad moją wieloletnią przyjaźnią z B., która z dnia na dzień przestała istnieć. I nad rolą przyjaciółki dziś w moim życiu. Przyjaciółka? Hym...
    Notka skłania do refleksji. I zachęca by ponownie sięgnąć po historii Rut.
    Dziękuje Maju.
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, A., że znajdziesz wkrótce jakąś bratnią duszę :) z przyjaciółką żyje się o wiele łatwiej.

      Usuń
  4. "Gdyby ci nikt nie powiedział, że nie będąc kochanym, jest się nieszczęśliwym, byłbyś szczęśliwy. Jeszcze jedno złudzenie: że zewnętrzne zdarzenia lub inni ludzie mogą cię zranić. Nie mogą. To ty im dajesz taką władzę nad sobą."
    Anthony de Mello – Przebudzenie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W połowie się z Anthonym nie zgadzam. Gdy ktoś nie jest kochany - nie jest szczęśliwy. Noworodki, które nie są przytulane, dotykane, nie słyszą głosu ludzkiego - umierają, choćby były doskonale pielęgnowane i karmione (przez maszyny). Nie wierzę, że niekochana mogłabym być szczęśliwa. Nawet więcej - nie czując i nie wiedząc, że jestem kochana, choćby to był fakt obiektywny.
      Co do drugiej części zdania jestem jak najbardziej za. Przeczytałam ostatnio taką historię. "Przyszła kobieta do księdza i zaczęła się skarżyć, że mąż nazwał ją dziwką.
      - Czy byłoby Ci przykro, gdyby nazwał Cię krzesłem? - zapytał ksiądz.
      - No nie.
      - A dlaczego?
      - Bo wiem, że nie jestem krzesłem.
      - A nie wiesz, że nie jesteś dziwką? "

      Usuń
    2. Mocne i...dobre :) Dzięki, Maju!

      Usuń