wtorek, 5 maja 2015

Elżbieta

Elżbieta - z hebr. Elisheba, można tłumaczyć jako Bóg moją przysięgą. Spolszczone: Eliza, Halszka. 

Hmmm... jak wiele imion po prostu by nie było, gdyby skasować Boga z historii.

Bardzo dziwne znaczenie tego imienia. Po pierwsze: kto dziś jeszcze przysięga? Ok, w wojsku, w sądzie, przy ołtarzu. Tyle. Czyli w chol... sorry, bardzo ważnych okolicznościach. Po drugie, jak to możliwe, żeby ktoś był przysięgą? Przecież to raczej słowa, zobowiązanie.

Bóg jest moim zobowiązaniem... dokładnie.

Ale jak to Bóg? Czemu nie prawo Boże, Ewangelie, Dekalog? Zobowiązanie się do przestrzegania Prawa Bożego to domena religii żydowskiej. Moim skromnym zdaniem - życie po to, aby spełniać zasady, choćby i najsłuszniejsze, to prosta droga do perfekcjonizmu.

Dobra, to może pomaganie ludziom w potrzebie moim zobowiązaniem. Brzmi nieźle, choć jest tu pewien haczyk. Trzeba pomagać, to jasne, ale zrobiwszy z tego jedyny cel i sens - można zgubić swoje życie. Aktywność, zwłaszcza charytatywna jest bardzo łatwą ucieczką od własnych problemów. Podsumowując: dobry pomysł, ale robić z tego sens życia... mnie się nie sprawdziło.

Samorozwój moim zobowiązaniem, dobra zabawa moim zobowiązaniem, podróże.., wolność.., niezależność... stały związek... własny dom... święty spokój... odpoczynek... [niepotrzebne skreślić]


2 komentarze:

  1. To co napisałaś nałożyło mi się na to, co usłyszałam dziś w kościele. Nasz ksiądz kanonik mądrze mówił o miłości. Że wiara bez miłości jest fanatyzmem, że życie bez miłości jest bez sensu... Przestrzeganie Prawa Bożego bez miłości prowadzi do perfekcjonizmu, jak napisałaś. Niby proste, a czasem zapominam o takich prostych rzeczach... Wniosek nasuwa się sam :) J 15,9 :)
    P.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech... ten perfekcjonizm...

    OdpowiedzUsuń