sobota, 2 maja 2015

Dla Eli [*]

Ela,
nie pamiętam, by ktoś kiedykolwiek mówił do Ciebie: Eluniu, Elciu, Elżbietko. Zawsze w moich oczach byłaś tą silną, dzielną, wesołą... Konkretnym żartem radziłaś sobie z moim narzekaniem. Co nie znaczy, że brakowało Ci wrażliwości...

SMUTKI ANIELSKIE
Aniele Boży, stróżu mój,
Usiądź tu przy mnie na chwile.
Zmęczyłeś się pewnie całodziennym bieganiem.
Bo przecież tak trudno
Dotrzymać kroku ludzkiej myśli,
Szybszej od czasu.
Myśli, która kocha i zabija równie łatwo,
Jak wybiera kolor apaszki do sukienki.
Bo przecież tak trudno wytłumaczyć
Znaczenie życia
Komuś, kto zaprzestał szukać go w książkach
I teraz pokazuje światu maskę wiedzy i kpiny.
Bo przecież tak trudno zatrzymać rękę
Gotową do ciosu:
Za szyderstwo, za brak pieniędzy, brak pracy.
Za starą matkę, z którą nie da się już wytrzymać,
I za kalekie dziecko bez przyszłości.
Bo przecież tak trudno przekonywać, że warto 
Wierzyć, kochać, chcieć,
Gdy tyle porażek i zdrad za nami.
Siedzisz zamyślony i jakby zasmucony.
A ja nie wiem jak Cię pocieszyć.
A Ja chciałabym obronić Cię przed sobą.
(Ela Boduch)

Poznałam Cię dwa lata temu. DPS, pokój nr 9. Na początku nikt mnie do Ciebie nie posyłał z pomocą, bo po prostu bym sobie nie poradziła z Twoim porażeniem czterokończynowym. Z resztą, rzadko byłaś w domu. Jeździłaś na warsztaty, rehabilitacje, wycieczki... Kilka tygodni później nauczyłam się nakładać Ci tą śmieszną myszkę na głowę, żebyś mogła korzystać z komputera. Przełamałam się, że to nic złego, odbierać Twój telefon, skoro Ty nie potrafisz ruszyć po niego ręką. Raz, pamiętam, kazali mi zrobić Ci makijaż, bo wybierałaś się gdzieś wieczorem. Ja! Totalne malarskie beztalencie. Litościwie mówiłaś, że Ci się podoba, ale może coś bardziej widocznego?

Tu jest trochę o Tobie: http://wtz.centrumklika.pl/inc/onas/ela.html

Potem, już na końcu... gdy leżałaś z tą rurką w ustach, której tak nie chciałaś... Wszyscy wiedzieli, że nie zgadzałaś się na uporczywą terapię. Może gdyby wtedy, w grudniu, po prostu pozwolili Ci umrzeć... nie wiem, co wtedy było dobre, a co złe... już nie wiem...
Patrzyłam na Ciebie przez 4 miesiące, jak leżałaś unieruchomiona do zera z respiratorem jak tytanową kulą u nogi. Tyle razy płakałaś, Elu... Znów nie mogłam Ci pomóc, bo nie rozumiałam ruchu Twoich warg - ostatniego sposobu porozumienia z nami. Potem Twoje ciało nabrzmiało opuchlizną... już tylko z Twoich oczu czytałam, że rozpaczliwie pragniesz... ale czego, Elu? Czego Elu? Płakałaś, ja też w środku płakałam.

ROZMYŚLANIA
Jestem. Myślę. Odczuwam pragnienia.
A tak jakby mnie nie było.
Wokół różne dzieją się zdarzenia.
W mej duszy coś się zamknęło.
Mali ludzie strasznie się śpieszą.
Pragną dogonić marzenia.
Nie wiedzą nawet jak bardzo zgrzeszą,
Nie oczekując spełnienia.
Wielcy pracują na swoją wielkość,
Później są nazbyt zmęczeni.
Aby odczytać na skali: jakość
W co ich wysiłek się zmieni.
A ja oddałam w zastaw mą wolę
Za spokój święty, lecz nudny.
I teraz, wiecznie zmieniając rolę,
Pragnę wyboru, choć wiem, że trudny.
(Ela Boduch)

Pamiętasz Elu, wtedy, tuż po tym, jak wróciłaś do DPSu, już z rurką, ale jednak byłaś wśród nas, wśród znajomych. Jak odczytałam z Twoich warg pytanie: "Przyjdziesz DO MNIE?" Wiesz dobrze, że tak naprawdę nigdy DO CIEBIE nie przyszłam. Przepraszam.


Pamiętasz później, tamten wieczór, gdy zupełnie nie potrafiłyśmy się dogadać, a zapikał Twój telefon? Jak jakimś cudem, razem, odpisałyśmy na wiadomość i tak bardzo, bardzo się cieszyłyśmy, że jednak potrafimy się dogadać?


Pamiętasz nasze ostatnie spotkanie?


Pamiętasz te chwile, gdy wpadałyśmy na siebie na korytarzu, w pokoju, w różnych kościołach? Pamiętasz, jak szykowałam Twój wózek? Pamiętasz, jak gadałyśmy o ślubach? Ela, nie zapomnę, nie chcę.


Mam nadzieję, że spotkałaś wreszcie tego, za którym tęskniłaś, za którym nie bałaś się tęsknić.

TO TYLKO SEN
Spotkałam cię Miły, wczoraj w mym śnie.
Uśmiechałeś się do mnie z daleka,
Jakbyś chciał rozgonić złe myśli,
Nabiegłe podczas twej nieobecności.
Dotyk naszych dłoni na powitanie
Był delikatnym akordem,
Zapowiadającym utwór piękny i doskonały.
A przecież prosty.
Poszliśmy na spacer
Aleją poplamioną blaskiem słońca
Przesmykującego się przez
Dostojny baldachim drzew.
Byłam lekka radością, że jesteś w końcu tak blisko.
Na wyciągnięcie ręki.
I że słyszę wyraźne bicie twego serca.
A we mnie rosła muzyka
I pisał się najpiękniejszy wiersz...
W rozmowie naszej nie żałowaliśmy słów
Czułych i ważnych,
Bo tu brzmiały czysto
I nie wydawały się być zbędne.
Kiedy już zaczynałam wierzyć temu słońcu
I ptakom nucącym swe trele,
gdzieś pod błękitem;
Rozpłynąłeś się niczym mgła opadająca rankiem.
A mnie pozostał tylko
twój obraz pod powiekami.
(Ela Boduch)

---------------
Ela odeszła od nas 27.04, rano. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz