Monika, sprowokowałaś mnie:)
Amat - kochany (z łac. Amatus)
* nie mylić z Amantem! Kochany a kochanek to (niestety), nie zawsze to samo.
Wiecie, na różnych etapach szczenięcych lat tworzyłam sobie w głowie listę cech, jaką miałby mieć ten mój Kochany. Lista oczywiście ewoluowała, zwłaszcza w kwestii wyglądu. Okazało się, że zakochuję się zupełnie nie w tym "typie", który sobie szczegółowo ułożyłam w głowie (wysoki, milczący brunet o tajemniczych oczach). Tak... po którymś z kolei blondynie odrzuciłam kategorię: WYGLĄD, jako wiarygodne kryterium (pozostał mi jedynie podpunkt: DBAŁOŚĆ O HIGIENĘ OSOBISTĄ).
No dobra, zostało jeszcze: TWARZ, KTÓRA NIE SPRAWIA WRAŻENIA, ŻE MIAŁA BLISKI KONTAKT Z KOSIARKĄ.
Przejdźmy może do zachowania. Pamiętam jak, z taką jedną P. wymieniałyśmy uwagi na ten temat. Na jej i mojej liście znalazło się: żeby umiał tańczyć. Okazało się to mało ważne w praktyce.
Po paru smutnych doświadczeniach w szkole średniej dodałam do listy: żebym nie miała wrażenia, że zależy mu wyłącznie na szeroko rozumianej bliskości.
Ostatnimi czasy, tj. studenckimi, zapewne obserwując miasteczkowe życie, podkreśliłam grubą kreską cechę, jaka była na liście od zawsze: żeby był ODPOWIEDZIALNY.
Ponieważ różnimy się w rozumieniu pewnych rzeczy, jak na ludzi przystało, wyjaśnię co to dla mnie znaczy: żeby był konsekwentny, uczciwy i szczery, żeby potrafił się zatroszczyć o tą osobę, którą weźmie pod opiekę, żeby nie nadużywał swojej siły i większego ogarnięcia emocjonalnego, żeby potrafił przyznać się do błędu, żeby nie obiecywał czegoś, czego nie może spełnić, żeby budził zaufanie i dawał stabilność.
Właśnie tak. To szczyt mojej listy:)
A w praktyce? Hmm...trzeba mieć swoje standardy. Ale Pan Bóg nie daje chłopaka wedle zamówienia:) Tylko o wiele lepszego. Wróć: najlepszego. Lista do piachu - jest ktoś, kto ją przebija.
Majeczko. nawet się domyślam kto ją przebija :))
OdpowiedzUsuńTak, Moniczko? Serio? Jakim cudem:)
UsuńHa, pamiętam tę twarz bez bliskiego kontaktu z kosiarką :D I te listy z listami ideałów. Dobrze że przypominasz, bo dałaś mi kiedyś mój, a teraz mogę go już oddać. Właściwie to chyba nawet dwa.
OdpowiedzUsuńNiedawno na grupce gadałyśmy o tym z dziewczynami i któraś z nich powiedziała, że już kiedyś o takich listach cech słyszała i że to podobno działa :D, w sensie, że Pan Bóg w jakimś stopniu słucha naszych próśb, no i wiele można sobie wyprosić... teraz zaczęłam się zastanawiać, dlaczego w odpowiednim czasie nie poprosiłam o spokojniejszy temperament i parę innych cech dla przyszłego męża... ale może to i lepiej, bo pewnie bym się rozczarowała, że tego nie dostałam :D
No nic - pewne rzeczy rzeczywiście okazały się nieistotne, tak jak to, żeby umiał tańczyć. (wbrew pozorom R. umie, choć okazuje to niezwykle rzadko... no ale umie, więc punkt dla Pana Boga) W ogóle... dużo punktów dla Niego. Pamiętam, że moja lista brzmiała mniej więcej tak: "nie musi być przystojny (a jest!), nie musi być inteligentny (jest), coś tam coś tam, może mieć poczucie humoru (niestety ma), ale żeby był wierzący! (no i jest)" Przypuszczam, że jak Pan Bóg czytał tę listę, to miał ze mnie bekę.
Przepraszam za chaotyczność, muszę się trochę wyspać, no ale chciałam skomentować, dawno tego nie robiłam:)
P.
Tak, to trochę działa, ale nie do końca. Działa w tym, co najważniejsze. Działa też w drobiazgach, żeby nam sprawić radość. I czasem nie działa, a dlaczego nie, to już inna bajka.
OdpowiedzUsuńdlaczego "poczucie humoru" - niestety ma:) skąd niestety?
Bo za często się śmieje ze mnie ;)
OdpowiedzUsuńGorzej by było, gdyby płakał na Twój widok:)
Usuńw sumie dziewczyny jak już macie swoje dary od Pana to możecie od czasu do czasu pomodlić się o takie szczęście dla pozostałych panien ;) z góry Bóg zapłać, hah!
OdpowiedzUsuńOki, ale nie odpowiadamy za skutek:)
OdpowiedzUsuń