wtorek, 19 kwietnia 2016

Wspomnienia ze szpitala: 3:33 - zaczęło się

Co czuje kobieta, której odchodzą wody w środku nocy na ponad miesiąc przed terminem? Moja pierwsza myśl to: "Poleżę i udam, że nic się nie stało. Może znikną."

Niestety, odrzuciłam tą pierwszą intuicję i pognałam do łazienki. Tam okazało się, że owszem, to wody. A dziwnym trafem wyprawka niemal cała, poza okołoporodowymi przyborami higienicznymi dla mnie. Cóż, kołatało się z tyłu głowy, że póki nie kupię tych podpasek wielkich jak ręczniki, to nic się nie zacznie. Mój błąd, zaczęło się z rozmachem.

3:33. Środek nocy. W drodze z łazienki zastanawiam się, jakimi słowami obudzić męża. Może tymi z jakiegoś starego westernu (indianka do kowboja): "Twój syn chce Cię już zobaczyć." Nie, kiepski pomysł. W pełni dnia - owszem, ale nie o tej porze. Poprzestałam na: "kochanie, musimy jechać do szpitala". Wystarczyło, by mąż zerwał się na równe nogi.

Karetka czy taksówka? Taksówka, no przecież nie umieram. Ciekawe, czy taksówkarz się obrazi, jak zaleję mu te siedzenia, obite białą skórą. Nie, gość jest w porządku, zawozi nas pod sam SOR.

Gabinet położnej na SORze, winda, oddział, pokój lekarski, pokój z usg...w końcu sadzają mnie przy dyżurce. Pobierają krew, wypełniają morze papierów. Jedna z położnych jest wyraźnie wściekła na lekarkę. Chyba jej zdaniem powinnam od razu wylądować na porodówce (dziwnym trafem to właśnie ona będzie mnie tam prowadzić za 4. dni - z podobnie kwaśną miną). Zaczyna do mnie docierać, że coś jest nie tak, że za wcześnie, że zostaję w szpitalu, że cesarka w każdej chwili...

Pakują mnie do łóżka, podpinają do dziwnie warczącej maszyny (rano dowiedziałam się, że to KTG, które monitoruje skurcze), kulturalnie acz stanowczo wyganiają Janusza. Maszyna warczy, wybudzając 5 innych kobiet, które leżą w tej samej sali. Jest mi głupio, smutno, bardzo się boję.

Po nienormalnie długim czasie wściekła położna odpina mnie od maszyny. "Bardzo dobry wykres" mówi spokojnie i odchodzi. Zasypiam, oszołomiona wypadkami tej nocy. Gdy nagle! Ból, ból dołem brzucha, jak przy okresie, skurcz! "Nie"  mówię sobie "dziś rodzić nie będę. Nic się nie stało. Idę spać". Stanowczo zasypiam. Tym razem podziałało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz