czwartek, 7 stycznia 2016

o celach jak kula u nogi

A niby dlaczego tylko początek roku jest dobrą okazją do postanowień? Prawda jest taka, że rzadko powstają z naszej samodzielnej, chłodnej, rozważnej inicjatywy. Najczęściej współpracujemy mniej lub bardziej świadomie z rozmaitymi objawieniami rzeczywistości, olśnieniami, które pokazują nam stan różnych dziedzin naszego życia. Chwile te początek roku mają w nosie. Czy tylko 1. stycznia daje mi kopa, żeby zdrowiej się odżywiać? Dużo skuteczniej robi to waga, zadyszka przy wchodzeniu po schodach czy dwie kreski na teście ciążowym.

Raz w roku robimy więc coś zupełnie przeciwnego i siadamy do stworzenia celów "na zimno", tzn. bez motywacji sytuacyjnej. Tworzymy sobie wtedy wymarzoną wersję siebie, która może i jest doskonała, ale niekoniecznie prawdziwa. Nawet nie chodzi o to, że stawiamy sobie cele nierealistyczne. Bynajmniej - odkryłam już w liceum, że byłabym w stanie studiować fizykę na wysokim poziomie, tak, naprawdę! Zajęłoby to jednak tyle moich sił, czasu i nerwów, że spokojnie zdążyłabym poznać kilka humanistycznych nauk zamiast niej. Coś jest w tym wyświechtanym, amerykańskim "możesz być, kim tylko zapragniesz", ale czy o to chodzi? A jeśli zmotywowany tak nastolatek z budzącym się, świetnym zacięciem dziennikarskim, stwierdzi: to ja chcę być komandosem? Bo to takie fajne.

Zdarza się, że nasze noworoczne postanowienia wynikają bardziej z "potrzeb rynku" niż naszych. Czy nie tak to często wygląda z nauką języka? Bo dobrze wygląda w CV. Zatem po ciężkiej pracy nad sobą stanę się idealnym potencjalnym pracownikiem. Następnie dostanę dobrze płatną pracę. I co? To nie jest złe, ale czy o to chodzi w postanowieniach noworocznych? Czy w ten sposób stajemy się lepszymi ludźmi? Postuluję wprowadzenie nowego dnia: Dnia Postanowień Biznesowych/Karierowych/Self-Development. Może jakoś wczesną wiosną, bo wtedy ruszają oferty pracy.

W ogóle skąd ten temat? Dziś mnie olśniło (tak, tak to działa). Zauważyłam, że choć postawiłam sobie jakieś cele okołonoworoczne, to większość czasu poświęcam na coś zupełnie innego. Tam, czasu - zgłębiam z radością wiedzę z tej dziedziny, aplikuję ją w życie, modyfikuję, udoskonalam i wiecie co? Sprawia mi to niesamowitą frajdę. Podsumowując: entuzjastycznie realizuję cel, którego sobie świadomie nie postawiłam.

Spędzam teraz dużo więcej czasu w domu, więc żeby nie popaść w marazm, zaplanowałam sobie spokojny program samorozwoju; podszlifować angielski (tak, tak, potrzeby rynku), poczytać coś psychologicznego, podszkolić się z kreatywnego pisania i szeroko rozumianej informatyki. Robię to, bez zmuszania się, ale i bez zapału. A co mnie tak "jara"? Oj, teraz będziecie się śmiać. Już się rumienię, bo to taka trochę siara. Ja lubię zajmować się domem. Lubię gotować - koniecznie coś nowego. Lubię dbać o kwiatki i aranżować doniczki po raz setny. Uwielbiam robić dekoracje (albo wyszukiwać na przecenach). Lubię zajmować się ciuchami - zamieniać wynaciągane spodnie w przyjemnie obcisłe szorty, albo skracać "kocowe" spódnice. Lubię kombinować nowe zapachy do aromaterapii z garnka. Lubię rozwiązywać problemy typu: jak przeżyć w mieszkaniu suchym, jak pustynia; czym wywabić kolorowy wosk z plastiku, okleiny i paneli, jak na 36 m zmieścić łazienkę, kuchnię, salon, sypialnię, biblioteczkę, pokój do pracy, garderobę, pralnię - i żeby jeszcze było przyjemnie. Ufff... rozpisałam się. Bo ja to lubię. Uważam, że prowadzenie domu do prawdziwa sztuka. Tak, żeby w nim żyć, a nie tylko prze-żywać czekając na wyjście. Dość. To moja pasja i sama się obroni. Jak ktoś mnie ma za kurę domową o wąskich ambicjach, to... niech se ma. I powie, czy jego życie codzienne sprawia mu przyjemność.

Rozgrzałam się:) Mój lichy, wstydliwy, niemedialny i nieuświadomiony do dziś cel daje mi każdego dnia kopa do tych "wielkich" i "produktywnych". Dlaczego ja świadomie nie poświęcam na niego czasu? Przecież to nielogiczne! Proszę bardzo: 7.01. nieco spóźnione postanowienie noworoczne - nie będę mieć wyrzutów sumienia, gdy codziennie zrobię coś pięknego w moim domu. Dotrzymam bez trudu - dotrzyma "się" samo.

Ps. M. jestem Ci baardzo wdzięczna za książkę o madame Chic, która dodała mi skrzydeł pokazując, że podobne pasje mają francuskie wcielenia szyku, oraz ustrzegła przed perfekcjonizmem, dzięki realistycznemu komentarzowi matki dwójki małych dzieci.

8 komentarzy:

  1. Ja myślę Majeczko,że Twoje działania są wynikiem szczęśliwości w związku i czegoś do czego trzeba dojść samemu = dojrzeć. Myślę, że też w ciągu ostatnich miesięcy przeżyłam radość gotowania, sprzątania strychu i prasowania pościeli. Kluczem chyba jest mieć dla kogo to robić.

    ps zaintrygowała mnie aromaterapia w garnku :D
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc sugerujesz, że moje "domowe" zainteresowania to nic wyjątkowego? Oj, Ty niedobra ;p
      Robienie tego dla siebie też jest robieniem dla kogoś :)

      Usuń
    2. Sugeruję, że Twoje domowe zainteresowania to nie coś z czego trzeba się tłumaczyć, ale z czego się czerpie przyjemność i energię :))
      M.

      Usuń
    3. Dokładnie :)
      I właśnie dlatego, że dziś nie mam ochoty wstać z łóżka, bo jest smutno, szaro i smog - dom pachnie ciastem czekoladowym :)

      Usuń
  2. Już parę lat temu doszłam do wniosku że najgorsze co można zrobić w swoim życiu to sugerować się opiniami innych. Oczywiście mi też się to zdarza, opinie innych, często mega niesprawiedliwe strasznie mnie denerwują, ale mimo tego czasem daję im posłuch. Później strasznie tego żałuję zawsze i wychodzę na tym ... źle. Jesteśmy różni, każdy z nas potrzebuje czegoś innego do szczęścia, nasze serce mówi nam czego potrzebujemy aby być szczęśliwi i nikt inny nie powie nam tego lepiej. MR

    OdpowiedzUsuń
  3. Potwierdzam, że dużo lepszym motorem napędowym do zmiany diety na zdrowe jedzenie jest stanięcie na wadzę. W moim przypadku działa błyskawicznie ;) Dlatego znów nie jem słodyczy i walczę z dodatkowymi kilogramami wcinając co rano owsiankę na śniadanie! Brawo dla mnie :)
    Też uważam, że prowadzenie domu to prawdziwa sztuka, której nie mogę się doczekać, bo bardzo chcę być kurą domową, a co :)
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owsianka rządzi :) Choć ja wolę płatki owsiane z jogurtem, jabłuszkiem i rodzynkami :)

      Usuń