Ostatnio mam problem z odpowiedzią na pytanie: "Co u Ciebie słychać?" Najpierw przez moją głowę przemyka milion pięćset sto dziewięćset małych, codziennych wydarzeń; uczuć, wzruszeń, odkryć i przemian. Ale gdy wyciągam je na powierzchnię i konfrontuję z tym, co usłyszałam przed chwilą od Ciebie, wiesz: wyjazdy krajowe i zagraniczne, studia i kursy, konferencje, podyplomówki..., czuję, że w zasadzie, to u mnie nic z tych rzeczy...
Mówię więc: "po staremu".
Właściwie od ślubu i znalezienia pracy tak "na zewnątrz" nie dzieje się żadna rewolucja. Mieszkamy tam, gdzie mieszkamy, wciąż jesteśmy małżeństwem:), jedziemy na takie sobie zwykłe wakacje, nie dokonujemy jakiś wielkich zakupów, w rodzinie nikt nie choruje ani się nie żeni... "Szarość dnia codziennego", którą się nie wiedzieć kiedy zaakceptowało.
Ale tak naprawdę - nie pamiętam wcześniej innego czasu, w którym zmieniłoby się tak wiele - we mnie; w moim patrzeniu na siebie, na świat, na Boga - w dobrą stronę.
"wciąż jesteśmy małżeństwem" :D czy to mało ??:) małżeństwo to jest dopiero szaleństwo, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu, :D i to na całe życie :) M.
OdpowiedzUsuńJasne, że szaleństwo:)
Usuńto jeśli Cię to pocieszy u mnie ubożej nawet :D nie dość, że nie ma wyjazdów, kursów ani podyplomówki to jeszcze nawet obrony nie ma, małżeństwa nie ma, mówię Ciiiii :D także dzieje się u Ciebie, Majeczko, dzieje!
OdpowiedzUsuńPocieszyłaś mnie:)
UsuńMaju, naprawdę wiele dziewczyn chciałoby mieć tak "szare życie" jak Ty masz:)
OdpowiedzUsuńJa też nie narzekam:) No dobra, czasem mi się zdarza:)
Usuń