sobota, 3 października 2015

Filmy z klapką

Moja mama mówi, że można mieć nadwrażliwość na życie. Ja mam szczególny typ tej cechy, czyli nadwrażliwość na negatywne obrazy i słowa. Po prostu: zamykam oczy na filmach o wiele częściej niż przeciętny widz, przerywam czytanie pewnych książek w połowie i wyciszam niektóre ścieżki dźwiękowe. Nie lubię widoku masakr, wykrzywionych mord i niepotrzebnego cierpienia. Nie znoszę krzyku ofiar i wrzasku psychopatów. Mam też reakcję alergiczną na niektóre sceny erotyczne (zdarzają się pięknie nakręcone lub opisane, ale bywają też okropnie niesmaczne).

Kiedy odkładam lub wyrzucam książkę, raczej nikt tego nie widzi i nie protestuje. Raz tylko spaliłam jedną książkę na wspólnym ognisku, wszyscy się dziwili. A ja się dowiedziałam, że książki wcale się dobrze nie palą. Chyba, że się je wrzuci do wielkiego ognia. Na małym ognisku palą się średnio. A może ta książka była tak kiepska, że się nie potrafiła nawet spalić porządnie?

Inaczej z filmami. Gdy oglądam ze znajomymi, często słyszę: "Maja! Odsłoń te oczy! Tracisz najlepsze sceny!" albo nawet: "To lepiej wcale nie oglądaj, jak masz zasłaniać!". Mając wrażenie, że jestem nienormalna, próbowałam z tym walczyć, ale szybko odpuściłam. W końcu wszyscy się przyzwyczaili, a mój mąż nawet informuje, kiedy kończą się "nie moje" sceny i mogę odsłonić oczy.

Co się dzieje, gdy ich nie zasłaniam? Nie śpię. A jak śpię, to śnię koszmary. Boję się wychodzić na zewnątrz. Boję się być w domu. Nie patrzę do lustra. Nie patrzę na wyłączony telewizor. Nie potrafię się na niczym skupić. Podskakuję na każdy głośniejszy dźwięk. I boję się rąk. Zgadnij, po jakim filmie.

 Znajomy kolega, który nie widzi od urodzenia, powiedział: "Przynajmniej nie widzę różnych brzydactw". Rozumiem go.Więc zasłaniam oczy i nikomu nic do tego. A filmy oglądane z "klapkami" są przeciekawe :) Taka np. "Piła" (oglądałam do połowy, potem tylko słuchałam) to najlepszy koncert wrzasków na świecie (są mało straszne :)). Końcówka innego horroru: usłyszałam, że ktoś tam ucieka - pewno główny bohater, a to, co go goniło, brzmiało jak wspinający się po schodach, stary automat po napojach, albo rozpadająca się lodówka. Ostatnie moje odkrycie: "Więzień labiryntu 2"; głównego bohatera i jego koleżankę goniły zombie. Nie mam pojęcia, jak wyglądały, ale brzmiały jak ropucha skrzyżowana z zatkanym zlewem.

A potem i tak się wszyscy na mnie gapią, bo się śmieję w najstraszniejszych momentach...

3 komentarze:

  1. Świetny sposób na nieoglądanie nieprzyjemnego!:)
    Wtedy mocniej uruchamia się wyobraźnia. Ciekawe, czy jak zasłaniasz oczy w tych strasznych momentach, to widzisz przyjemne obrazy, typu: łąka, lasek, kotki, kwiatuszki, tęcza (no dobra, z tym ostatnim przesadziłam;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio widziałam właśnie ten ropucho-zlew, który ganiał za bohaterami kłapiąc szczękami :)
      Ale kiedy robi się naprawdę strasznie, np. wrzasków nie da się z niczym innym skojarzyć, jak tylko z wrzaskami nieludzko męczonych stworzeń, a głupio mi wyjść z kina, to powtarzam w myślach: "motylki, motylki, króliczki", ale niestety, nie działa. Chyba muszę się nauczyć wychodzić z kina.

      Usuń
  2. Jej, ja też zasłaniam oczy na filmach. I zatykam ucho. A Rafau uważa za bardzo zabawne powiedzieć mi, że już po wszystkim, gdy to nieprawda :D
    P.

    OdpowiedzUsuń