czwartek, 11 sierpnia 2016

Trzecia osoba

Od jakiegoś czasu w naszym mieszkanku czuje się coraz bardziej, że jesteśmy we trzy osoby. Nie zrozumcie mnie źle - Franek osobą jest przecież od początku (partycypuje w swej osobistości, jak by powiedział mój profesor filozofii). Dopiero teraz jednak ujawnia się coraz wyraźniej, jaki jest.

Od tygodnia nie patrzy w lustro. Bo nie! Absorbuje go za to koszyczek na szaliki.
Przestaje machać i kopać tylko wtedy, gdy opadnie z sił.
Nienawidzi się ubierać. Spodnie - żaden problem. Za to, gdy choć najdelikatniejszy materiał dotnie szyi,  sygnalizuje to wrzaskiem.
Gdy się budzi, a stoję nad jego łóżeczkiem, uśmiecha się promiennie.
Tęskni za mną, gdy wychodzę z domu.
Nie lubi się przytulać. No chyba, że zasypia. Wtedy musi się przytulać.

Ta trzecia osoba coraz bardziej żyje swoim życiem. Choć wymaga ogromu troski i czasu, przecież tak bardzo, bardzo chce być samodzielna. Jeszcze nawet nie krok po kroczku... chwyt za chwytem, kopnięcie za kopnięciem, pisk za gaworzeniem. Coraz dłużej radzi sobie bez nas.

Wspaniale się na to patrzy. Drobiazgi, a tak cieszą. Wiesz, wczoraj próbował podnieść bioderka do raczkowania! Co z tego, że tego nie zrobił i pewno jeszcze przez tydzień nie zrobi? Ale próbował! A dziś sam wyciągnął prawą rączkę po marchewkę! I dwa razy (na pięćdziesiąt) otworzył szeroko buzię przy jedzeniu! Kiedyś... tak, kiedyś to było dla mnie śmieszne, jak można się takimi drobiazgami zachwycać. Teraz, nie wiem jak, po prostu się zachwycam. 

To wynagradza niedospane noce, pobolewające kolana, irytację związaną z ząbkowaniem. Nieważne! Zapytasz, gdzie byłam na wakacjach? Morze, góry, nowe miejsca? Wyjechałam? Nie, nie mam takiej potrzeby. Mam w domu mały wszechświat. Na razie poznałam tylko jego 6 miesięcy. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz