Hej, hej:)
nie mam internetu.
jest mi dobrze:)
***
To nie była radosna uroczystość. Z natury. W naszym kręgu kulturowym pogrzeby kojarzą się smutno. I ten też. A jednak dawał nadzieję.
Ksiądz dużo mówił o życiu. Jej życiu, ale też o tym, które dała. Było o czym opowiadać. Czworo dzieci, kilkanaście wnucząt, my - ponad 20 prawnucząt... I jeszcze wspólnota, której przewodniczyła. 66 lat przeżyte z mężem. Sąsiedzi, znajomi...
Potem ją odprowadziliśmy. Złożyliśmy na grobie czerwone róże.
Na zakończenie usłyszała: "żyj w pokoju".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz